Scena miała w sobie dramaturgiczną dynamikę.
Mężczyzna podszedł do obszernej szafy nabitej nieładem papierów.
Z westchnieniem wyjął ze środka pięć albo sześć chudych teczek.
Siedziałam w sąsiednim pomieszczeniu na twardym zydlu dla petentów. Przez otwarte drzwi miałam wgląd we wnętrza pomieszczeń sąsiadujących z biurem obsługi klienta.
Mężczyzna, pulchny trzydziestoparolatek w workowatych dżinsach i zbyt dopasowanym swetrze z ociąganiem przeniósł stosik dokumentów na blat biurka. Szare teczki spadły na mebel z cichym furkotem tekturowych skrzydeł.
Mężczyzna wsparł się o ramę biurowego krzesła. Przez długie minuty stał i patrzył niewidzącym wzrokiem przed siebie.
Teczki, pusty blat biurka, włączony komputer, zrezygnowany urzędnik.
Jeżeli ta firma działa od ósmej, to zaczynała się właśnie druga godzina długiego dnia pracy. Kawa wypita, po kanapkach tylko ścieżki okruchów na linoleum.
Mężczyzna ciężko opadł na skórzane siedzisko. Omiótł smutnym wzrokiem chude teczki, migoczący monitor. Głośno wciągnął powietrze.
Weryfikacja mojego przypadku przez obsługę klienta przeciągała się niemiłosiernie.
Mężczyzna z sąsiedniego pokoju zaplótł ręce na biurku, na wydatnym brzuchu w opiętym swetrze.
- Dzisiaj nic się nie da zrobić. – dyżurujący w obsłudze klienta przemówił do mnie matowym tonem z wysokości swego miejsca.
Głowa mężczyzny z pokoju obok z ulgą zaparkowała na splecionych rękach.
Jeszcze chwila i ulgę przyniesie mu sen. Spokojnych snów, zmęczony urzędniku. Niech ci RMF FM zagra pięknie z parapetu.
- Dzwonić w tygodniu albo czekać na telefon. – sucho poinstruował mnie odpowiedzialny za obsługę klienta.
Zebrałam fałdy spódnicy, dwie rękawiczki, torebkę.
Do widzenia, do zobaczenia urzędzie.
Śpijcie spokojnie.
Na palcach wyszłam na zewnątrz.
Mężczyzna podszedł do obszernej szafy nabitej nieładem papierów.
Z westchnieniem wyjął ze środka pięć albo sześć chudych teczek.
Siedziałam w sąsiednim pomieszczeniu na twardym zydlu dla petentów. Przez otwarte drzwi miałam wgląd we wnętrza pomieszczeń sąsiadujących z biurem obsługi klienta.
Mężczyzna, pulchny trzydziestoparolatek w workowatych dżinsach i zbyt dopasowanym swetrze z ociąganiem przeniósł stosik dokumentów na blat biurka. Szare teczki spadły na mebel z cichym furkotem tekturowych skrzydeł.
Mężczyzna wsparł się o ramę biurowego krzesła. Przez długie minuty stał i patrzył niewidzącym wzrokiem przed siebie.
Teczki, pusty blat biurka, włączony komputer, zrezygnowany urzędnik.
Jeżeli ta firma działa od ósmej, to zaczynała się właśnie druga godzina długiego dnia pracy. Kawa wypita, po kanapkach tylko ścieżki okruchów na linoleum.
Mężczyzna ciężko opadł na skórzane siedzisko. Omiótł smutnym wzrokiem chude teczki, migoczący monitor. Głośno wciągnął powietrze.
Weryfikacja mojego przypadku przez obsługę klienta przeciągała się niemiłosiernie.
Mężczyzna z sąsiedniego pokoju zaplótł ręce na biurku, na wydatnym brzuchu w opiętym swetrze.
- Dzisiaj nic się nie da zrobić. – dyżurujący w obsłudze klienta przemówił do mnie matowym tonem z wysokości swego miejsca.
Głowa mężczyzny z pokoju obok z ulgą zaparkowała na splecionych rękach.
Jeszcze chwila i ulgę przyniesie mu sen. Spokojnych snów, zmęczony urzędniku. Niech ci RMF FM zagra pięknie z parapetu.
- Dzwonić w tygodniu albo czekać na telefon. – sucho poinstruował mnie odpowiedzialny za obsługę klienta.
Zebrałam fałdy spódnicy, dwie rękawiczki, torebkę.
Do widzenia, do zobaczenia urzędzie.
Śpijcie spokojnie.
Na palcach wyszłam na zewnątrz.
_______________________________________________
jak mawia powiedzenie: pierwsza praca urzędnika - nalać wody do czajnika.
do nudnej pracy, którą będzie się wykonywało z ociąganiem, niemalże prowadząc włoski strajk, trzeba wiele dobrej woli.
tak.
trzeba dużo dobrej woli, żeby mieć złą wolę.
decyzja o wyborze pracy w urzędzie jest związana z osobowością (zakładam, że wszyscy mamy wolny wybór i nie idziemy do pracy tam, gdzie najłatwiej załapać się do roboty, tylko tam, gdzie chcemy).
za każdym razem, gdy idę do urzędu, zakładam, że spotkam typowego pracownika.
muszę przyznać, że często przyjemnie się rozczarowuję - napotykam na ludzi, którzy są bezsilni wobec maszyny, ale starają się pomóc.
myślę, że głównym problemem urzędników jest brak szkoleń, brak wyznaczonych celów, brak klarownych algorytmów działania.
och.
marzyłabym o kołczingu urzędasów.
co za bezkresny ugór do zaorania i obsiania!