poniedziałek, 2 stycznia 2012

13. O możliwościach.

Kiedy byłam dzieckiem, mówiłam jak dziecko, czułam jak dziecko, myślałam jak dziecko.
Kiedy zaś stałam się sobą, wyzbyłam się tego, co dziecięce.

 
***

 
Periodyki wydawane na glazurowanej kredzie lubią przekonywać czytelników, że rzeczeni mogą się stać tym, kim zechcą, że dowolna metamorfoza jest wypadkową dobrego pomysłu, zapału i woli.

Chcesz wyjechać na rok do Indii (i po traumatycznym rozwodzie poznać tam prawdziwą miłość) – jedź, poznawaj, wracaj, pisz (… wydawaj, zarabiaj miliony …). Marzy ci się wirtuozerska gra na saksofonie (i występ w Carnegie Hall)? Pragniesz wyrzeźbić sobie mięśnie na czymkolwiek w jakikolwiek wzorek? Zaśpiewać? Zatańczyć? Zostać tapmadl? Każdy może.

Dowolna zmiana życia leży w twoich rękach, po prostu coś zrób.

Redaktorki czasopism sukcesu twórczo rozwijają przysłowie, że chcieć to móc. Ja też je powtarzam dzieciom przy odrabianiu lekcji w szkole podstawowej. Ale nie pokusiłabym się o rozciąganie tej zgrabnej tezuni. Nie jest, zdaje się, zbyt elastyczna, za to bywa mało podatna na przycinanie do przeciętnych możliwości.

Cóż, chciałabym być Kasią Nosowską, z jej talentem, liryczną zręcznością i głosem. Nie będę jednak Kasią Nosowską, choćbym ćwiczyła emisję pieśni w dzień i w nocy. Przyczyna się ekspresem rzuca w uszy - paskudnie fałszuję. Nie mówiąc o niedoborach w syntetycznej liryczności.
Wiem, które z moich dzieci z całą pewnością nie zostanie czempionem koszykówki a które – nie piłki nożnej.
Życie nie jest supermarketem możliwości. Przed nikim nie stoją wszystkie możliwe wybory.  
Brak niektórych determinują warunki fizyczne, psychiczne albo finansowe. Brak innych – wcześniejsze wybory.

Mam drewniane ucho, nie zostanę gwiazdą rocka. Jestem matką drobnej dziatwy, nie wyjadę w lutym na rok na antypody.



Nie wiem, czy pogodzenie się z brakiem wszystkich możliwości jest równoznaczne z dorosłością. Jestem za to przekonana, że upieranie się przy wszystko możesz pachnie infantylnie.


rys. Joanna Ławniczak





Nie sądzisz?









_________________________________________________

zgodzę się z Tobą, że pogodzenie się z brakiem wszystkich możliwości stanowi o dorosłości.
a przede wszystkim świadczy o dojrzałości, o jasnym wglądzie w siebie.

lecz jednak wiara, że można wszystko, znosi jakiekolwiek ograniczenia.
mówiąc inaczej: brak świadomości, że czegoś nie można, daje nieograniczone pole manewru.

myślę, że mówienie dzieciom, że są omnipotentne, daje im świetny start w przyszłość, ponieważ mają odwagę porwać się na Wielkie Zadania.
wiem też, że mówiąc im, że mogą wszystko, prawie na pewno boleśnie stłuką sobie tyłek, spadając z Olimpu bóstw, które miały zaistnieć, ale świat nie zauważył ich wybitnego formatu.

ot, po prostu: każdy kij ma dwa końce...

33 komentarze:

  1. Nareszcie - nareszcie!
    Jesteście:)
    Czekałam:)))

    W związku ze związkiem:
    Koleżanka ostatnio popełniła swój pierwszy w życiu udzierg. Mitenki. Później drugi - o niebo lepszy. Też mitenki!
    Umiała tylko oczka prawe i oczka lewe.
    Nikt jej nie powiedział, że mitenki są trudne... i zrobiła!
    Notabene dziewczyna sprawdza się w dużo bardziej skomplikowanej zawodowo specjalizacji:)))

    Zimno = drewniane ucho???
    Nie wierzę!
    Uprzejmie proszę mię przekonać!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. swiadomosc wlasnych ogrniczen stanowi o mojej doroslosci i wyznacza zakres mojej dojrzalosci
    z dziecmi odkrywam ich mozliwosci, ale chce by dorastaly wiec kiedys dojdziemy tez do punktu, w ktorym te mozliwosci sie koncza...
    albowiem zbyt wielu widze doroslych holubiacych w sobie bostwo, ktoremu nie udalo sie zaistniec, swiat sie na nim nie poznal a podli, zawistni ludzie nie docenili

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też wolę widzieć jak jest, a nie widzę ani obfitości bez końca ani totalnego braku, jest coś pomiędzy. To - zdaje się - nazywa się realizm i ma dużo wspólnego z byciem dorosłym. Zgadzam się z Ingrid i bliżej mi do Zimna, a optymizm i wiarę Chustki podziwiam. I też bardzo czekam na posty:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie dorosłość oznacza raczej świadomość PEŁNI moich możliwości niż świadomość ograniczeń. Zmianę sposobu patrzenia--zamiast spoglądać na zewnątrz na liczne, a wręcz niezliczone ograniczenia spoglądam w siebie, na moje możliwości. Ilość możliwych opcji wydaje mi się na tyle duża, że zmusza do konieczności dokonywania wyborów, bo i tak nie wystarczy czasu na zrealizowanie wszystkich.
    A co do niemożliwego, które się staje możliwe--i tak się zdarza, pomimo poważnych ograniczeń. Jasiek Mela zdobył dwa bieguny w ciągu jednego roku, jako najmłodszy w historii, a zarazem pierwszy niepełnosprawny.
    Co do leczenia ran po bolesnym rozwodzie w Indiach--jak rozumiem, chodzi o autorkę gniota "Jedz, módl się i kochaj". Elizabeth Gilbert po prostu wykorzystała swoje MOŻLIWOŚCI. Terapeutyczna podróż była możliwa dzięki zaliczce, którą dostała na książkę, mającą opisać całą tę historię. Było to z kolei możliwe dzięki pozycji, na którą autorka pracowała przez ładnych kilka lat.
    Czasem możliwość pojawia się znienacka, czasem jest wynikiem lat starań i wysiłków. Możliwości nie postrzegam jako czegoś danego i zdefiniowanego raz na zawsze. Podobnie widzę ograniczenia.
    Próbuję realizować marzenia, staram się nie karmić mrzonkami. Odróżnianie jednych od drugich też postrzegam jako dorosłość.

    OdpowiedzUsuń
  5. "albowiem zbyt wielu widze doroslych holubiacych w sobie bostwo, ktoremu nie udalo sie zaistniec, swiat sie na nim nie poznal a podli, zawistni ludzie nie docenili"

    Ingrid, nie umiałabym tego lepiej ująć!
    Mam kilka takich sztuk w okolicy.
    Ruszyć z posad ni zmienić się nie da.
    Obejść szerokim łukiem - nie zawsze.
    A szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  6. To chyba nie tak. Jakieś Kuelje, które można poczytać RAZ i więcej nie, a chodzi mi konkretnie o Alechemika mówią raczej o słuchaniu siebie, hem "własnego głosu", podążania osobistą drogą, nie o przekuwaniu siebie w niemożliwe.
    Rzeźbię siebie z własnych zdolności, niech będzie że biblijnych talentów, nie zaś z cech, które nie są immenentne, że się tak głupio wyrażę.
    Dużo o tym w Zwierciadle, zaczytywałam się kiedyś, się przejadło.
    Wierzę w pasję, w znalezieniu pracy, którą się kocha, w którą wchodzisz tak, że nie usłyszysz spadającej obok bomby. Mam taką i jestem w dużej mierze dzięki niej spełniona. Co do marzeń o podróżach. One się spełniają. Trzeba chcieć. I tu do Zimno: bycie matką lub nie to także wybór. Można być z nim spełnionym (zakladam, że jesteś) albo całkiem nie. Ciepłe pozdro dla obu Pań.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo nie chodzi o to by być jak ktoś (Kasia N. czy Arnold S.), a bycie jak ktoś nie ma nic wspólnego, że się może wszystko, bo już samego założenia nie można być tym kimś, bo się nim nie urodziło. Ale jak się jest sobą i się siebie dobrze zna, to się wie, że można wszystko o ile się sobie na to pozwoli.

    Jako projektant i grafik dodam, że ograniczenia to pierwszy krok do sukcesu! W moim zawodzie bariery to rzecz święta, bo ułatwiają życie, myślenie, oddychanie i tworzenie rzeczy nowych. W tym duchu życzę wszystkim na Nowy Rok fajnych ograniczeń ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Można całe życie wsłuchiwać się w siebie i unosić się w zwierciadlanych i kueljowych oparach i się nie doczekać tej wielkiej przemiany, głosu nie usłyszeć. Można zamiast tego wsłuchiwania się po prostu zrobić mitenki, talentów, niech będzie, biblijnych, po prostu używać (czyli pomnażać). Ograniczenia zaś są po to, żeby je przekraczać. Nie zawsze to się udaje, ale też nie o przekroczenie ale o przekraczanie chodzi. Rozwój polega, tak, jak ja to pojmuję, właśnie na przekraczaniu ograniczeń i pomnażaniu talentów.
    A dzieciom chyba nie trzeba dawać poczucia omnipotencji, może wystarczy pokazać potencjał w nich tkwiący? Potencjał, nie omnipotencję, potencjał, nie ograniczenia. Ograniczenia to bardzo niewygodne ubranko, szalenie krępuje ruchy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zimno- zeby byc gwiazda roka mozesz byc glucha i falszowac a na Antypody na rok wyjechac z dziecmi- tez zaden problem;) wiec jesli tylko naprawde chcesz tego( w co watpie) to naprawde nic nie stoi na przeszkodzie( poza przeszkodami w Twoim umysle, racjonalizowaniem, etc)

    chodzi o to zeby zrozumiec czego sie NAPRAWDE chce- wtedy chciec to moc

    OdpowiedzUsuń
  10. mam szczęście, że od czasu do czasu otwiera się przede mną przestrzeń na coś nowego, na nowe doświadczenia. zazwyczaj w to idę. i jest fajnie, nawet, jeśli jest to jeden, albo nawet pół ;) swetra udzierganego własnoręcznie na drutach.. albo jedna wystawa amatorskich zdjęć.. kiedyś bardzo się o takie "pół" obwiniałam; teraz juz nie.. dojrzałam? :)
    strasznie cierpią takie omnipotentne bóstwa, które "nagle" /surprise, surprise/ znajdują się w tzw. dorosłym świecie... znam kilka takich osób. mają za złe, boją się, siedzą nadąsane. nie widzą, nie chcą zobaczyć, że pewne niespełnienia są wynikiem ich własnych wyborów.
    to jest bardzo trudne do zrozumienia, każda sytuacja jest inna.. jak odróżnić obsesję od upartego dążenia do celu? uznanie ograniczeń od kapitualcji?

    OdpowiedzUsuń
  11. Blogdodo, mądrzyć się można, to w takim razie pokaż, że nie ma ograniczeń mierzący 1.40 mężczyzna, który bardzo chce zostać chirurgiem?

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisałam, jak JA traktuję ograniczenia i możliwości. Mądrzeniem się byłoby napisanie, że uważam takie podejście za zalecane powszechnie i jedynie słuszne.
    Znałam świetnego chirurga szczękowego, mierzącego może z metr pięćdziesiąt. Co do ograniczeń w zawodzie chirurga polecam książkę Olivera Sachsa "Antropolog na Marsie", w której opisuje m.in. chirurga z zespołem Tourette'a http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Tourette%27a(w dodatku pilotującego samolot), malarza, który stracił zdolność widzenia kolorów oraz inne osoby, które mają poważne ograniczenia wynikające z chorób neurologicznych. Po takiej lekturze spogląda się na swoje ograniczenia z zupełnie innej perspektywy. A na ludzi, którzy przekroczyli tak poważne bariery--z ogromnym podziwem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam, czytam kolejny komentarz i odechciało mi się dopisać mojego. (ale jednak piszę, niezbyt konsekwentnie). Wobec niektórych komentujących z tą "mojszą" racją - też chłonęłam madrości z Polityki, Zwierciadła, Wysokich Obcasów, Charakterów - jakoś sklęsłam. Zwłaszcza najczęściej komentująca akurat mnie odstrasza konsekwentnie.. Przytłacza.

    OdpowiedzUsuń
  14. dziewczyny! piszcie gramatycznie:
    "mówiąc im, że mogą wszystko, prawie na pewno boleśnie stłuką sobie tyłek"
    to w koncu kto mowi a kto tlucze tylek ?
    wychodzi na to, ze ci co mowia beda mieli tylki stluczone...

    OdpowiedzUsuń
  15. Pierdolicie Hipolicie...badzicie normalni i nie ufilozofujujcie hehe sie na siłe tzn ęą pierdą...a wasi panowie mają was dość. Podstarzałe kwoki

    OdpowiedzUsuń
  16. A mnie Zwierciadlo i tym podobne wciaz inspiruja :). Mysle, ze lepiej marzyc niz opasc na poduszki. Jak bylam w liceum i marzylam o wyjezdzie do Francji na wakacje, a bylo to w latach 80-ych, moj sceptyczny ojciec komentowal: Palcem po mapie... No i oczywiscie bylam we Francji i to wiele razy :)).
    Z marzen i aspiracji zawsze cos powstanie, a zycie czynia piekniejszym :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Całe dzieciństwo byłam stymulowana do osiągania sukcesów , przekonywana o swojej omnipotencji. I szło mi dobrze , miałam , co chciałam. I nawet chyba wierzyłam, że wystarczy chcieć.
    Aż urodziłam dziecko głęboko niepełnosprawne i nagle wszystko stało się cholernie skomplikowane, przestałam mieć poczucie, że sama piszę scenariusz własnego życia.
    Patrząc z perspektywy czasu, bo syn już nastoletni, uważam, że moim największym sukcesem życiowym jest to, że nie dałam się zepchnąć do getta wykluczonych. To trudniejsze, niż podróż do Indii czy zrobienie mitenek.
    A moi koledzy z czasów, kiedy wszystko mogłam i wszystko miałam mówią : Myśleliśmy, że kto jak kto, ale ty do czegoś dojdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  18. Człowiek może zdziałać tyle ile wierzy, że zdziałać może oraz tyle na ile pozwoli mu społeczeństwo.

    Zastanawiam się tylko czy rzeczywiście należy stawiać przed sobą całe spektrum możliwości? Czy dążyć do realizacji w dziedzinach, do których nie jesteśmy stworzeni? Każdy może zostać piosenkarzem. Każdą fałszywą nutę da się poprawić komputerowo. Tylko po co? Po co ktoś bez talentu ma wkładać lata pracy w naukę czystego śpiewu? Po co specjaliści od obróbki dźwięku mają spędzać w studio kolejne godziny? Po co, skoro ktoś utalentowany zaśpiewa czysto i dźwięcznie za pierwszym razem?

    Tego, że nie jesteśmy tacy sami nie da się ukryć. Mamy różne predyspozycje i talenty. Każdy jest w czymś na tyle dobry, by zdeklasować w tej dziedzinie innych. Może właśnie tego powinniśmy uczyć nasze dzieci? Umiejętności docenienia różnorodności. Docenienia własnych talentów i chęci ich rozwijania, zamiast zazdrości względem możliwości innych.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zgadzam się, ale jednocześnie jestem zwolenniczką nieustającego rozwoju. Nie znoszę lenistwa i nie rozumiem jeśli ktoś mówi że się nudzi. Stymulacja dzieci przez chwalenie wyzwala w dzieciach chęci do poznawania. W Polsce jest skłonność do krytyki i uważam, wręcz jestem pewna że to wielki błąd.
    Do anonima 10.12: Twoim sukcesem jest to że nie dałaś zepchnąć się na margines i zapewne wiele innych działań masz na swoim koncie. Sukces nie zawsze mierzy się ludzką opinią. Sukces leży w naszej mocy. Nie poddałaś się.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo dobry temat i świetnie ujęty.

    OdpowiedzUsuń
  21. Z tym podejsciem w Polsce do chwalenia czy raczej krytykowania dzieci, nie jest za wesolo... Moj synek swietnie radzi sobie w szkole, jest uczynny, radosny, chetnie sie wszystkim dzieli, rozsmiesza innych i lubi, gdy gdy inni go lubia czy chwala. Co w tym zlego?
    Gdy wspominalam mojej mamie o tym, ze synek powiedzial raz spontanicznie i szczerze, ze lubi, gdy go chwala, powiedziala: To pycha!
    Nie musze nadmieniac, ze mama ma wiele kompleksow...

    OdpowiedzUsuń
  22. "To pycha!"

    i głęboka wiara? :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zborsuczona Arystokratka6 stycznia 2012 21:31

    mozna wszystko, ale nie wszyscy mogą.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zborsuczona Arystokratka6 stycznia 2012 21:34

    P.S. Muniek Staszczyk nie umie śpiewać. on tylko skanduje. w dodatku ma wadę wymowy. i co?

    OdpowiedzUsuń
  25. Może dodam jeszcze tak: Chcieć wszystko to jest jak z galopadą myśli: to jest niedojrzałe. Galopada myśli z której chcemy coś stworzyć nie doprowadzi nas do niczego. Chcieć wszystko to znaczy tyle co nie zrobić nic! Gdy ktoś ma galopadę myśli i wątków wiele to nie napisze książki bo będzie ona o wszystkim i o niczym. Chcieć wszystko to: być nikim!

    OdpowiedzUsuń
  26. bosz. kobieto z górnego tekstu.
    przerażają mnie pokłady naiwności, z których twoje teksty wyrastają.

    chcę być borsukiem! - cholera, masz rację, faktycznie się nie da, chociaż bardzo chcę.

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy z 15.35, są pułapy do których płeć męska nie dosięga ze względu na upośledzenie emocjonalne które ma przypisane do płci.

    OdpowiedzUsuń
  28. drogi Anonimowy z 22:14:

    dzięki za gender studies w pigułce.

    z feminizmu masz jednak pałę.
    a) za obrazę facetów ze względu na ich płeć
    b) za marną płciową intuicję- nie jestem facetem.

    OdpowiedzUsuń
  29. a ja jestem facetem:) anonimie z 1.03:)

    OdpowiedzUsuń
  30. O, to temat głęboki jak ocean jest. Generalnie obie macie rację, ale jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy (zapewne wcale nie ostatni).
    Bo wszystko w życiu jest grą - ważeniem potencjalnych kosztów i zysków. Takie stwierdzenie "mam drewniane ucho", jest (może być) szlabanem, który wycina kierunki, w które nie opłaca się inwestować. Nie jest natomiast potwierdzeniem rzeczywistej niemożliwości jakiegoś rozwoju. Podobnie zresztą jak stwierdzenie "nie mam talentu matematycznego", czy też "dla mnie matematyka to czarna magia". Oczywiście mój sąd jest subiektywny, oparty na moim doświadczeniu. Też kiedyś miałam "drewniane ucho". Dawno temu ktoś mnie uczył śpiewania z nut i mówił "nuty idą do góry a Ty śpiewasz w dół". A potem zaczęłam słyszeć różnicę. Pamiętam jakim zaskoczeniem był dla mnie fakt, że słysząc po raz 1556 w radiu rmf classic jakąś znaną melodię odkryłam, że równolegle idą dwie linie melodyczne i usłyszałam nagle TĘ DRUGĄ. Po iluś tam latach nie bardzo intensywnego, ale jednak ćwiczenia się w śpiewaniu. Czyli mózg jednak się uczy. No i jasne, wiem, że Mozartem nie będę, ale chodzi o to, że pewien rozwój w kierunku, który kiedyś ograniczał mi szlaban "mam drewniane ucho" jest jednak możliwy. Tylko ja decyduję, czy chcę, czy mi się opłaca, czy mi zależy, próbować w tamtą stronę iść.
    Jeśli chodzi o dzieci, warto im więc nie inputować żadnych szlabanów. I tak same je sobie kiedyś postawią.

    OdpowiedzUsuń
  31. kij ma dwa końce a chustka dwie natury::::)znaczy rozdwojenie jazni

    OdpowiedzUsuń
  32. dzieki takiemu stymulowaniu bez ogladania sie na faktyczne zdolnosci mamy np. dode. co by nie mowic o jej wygladzie, "talencie" i moralnosci, dziewcze jest znane i zarabia kupe kasy. gdyby rodzice oceniali jej mozliwości obiektywne, dzis by sprzedawala cebule w warzywniaku.

    OdpowiedzUsuń
  33. chociaż wiatr przez życie wieje
    widzę, Ciebie nie przewieje :)nasumi

    OdpowiedzUsuń