Pamiętasz, kiedy zrozumiałaś, że Ci się zmienia ciało?
***
Myślę, że miałam wtedy jedenaście albo dwanaście lat. Wyciągnęłam bluzkę z szafy, wsunęłam ręce w rękawy, hop i – bluzka mnie nieprzyjemnie opięła w ramionach i pod pachami. Później spódnica – o palec za wąska w pasie, a przed chwilą jeszcze przecież całkiem. Spodnie z nogawkami przed kostki. Rajstopy kończące się nad kolanami. Z okresu dojrzewania pamiętam pęczniejącą świadomość siebie-goliatki w kraju lilipucich strojów i nieprzyjemny skurcz przy każdym porannym ubieraniu – będzie czy nie będzie pasowało. Wrażenie, że obrzmiewam, że puchnę potęgowało poczucie, że się rozrastam poza kontrolą, ale - szczęśliwe dziecko z czasów sprzed zaburzeń odżywiania – nie łączyłam tego z posiłkami.
***
Niemowlęta rosną przez sen – mawiają stare babki, noworodki się beztrosko rozszerzają z rozmiaru 56 w 62 i dalej, dalej, zacznie chodzić, to wybiega krągły brzuszek, podbródek i obwarzanki ud. Dziecko rośnie, smukleje i nie przykładając do tego wagi dorasta rodzicom do pasa, pod pachy, kiedy ty tak wyrosłeś! zachwycają się babki. A później delikwent czeka na pierwszy zarost, żeby mieć wreszcie paręnaście lat, a delikwentka - aż jej urosną piersi i kiedy wreszcie trądzik się zatrze. Z każdym rokiem jest lepiej (może będę wreszcie ładna w przyszłe lato?, schudnę, zapuszczę włosy, poćwiczę talię). Przychodzi lato i ona ma płaski brzuch, napiętą skórę, a zamiast ptasiej anoreksji – pełne kształty. On ma z metr osiemdziesiąt i panuje nad wszystkimi mięśniami, w wyskoku do kosza albo z trampoliny kontur tkanek bez zagnieceń zarysowuje się regularnie.
Myśli – poćwiczę jeszcze i za rok dopiero im pokażę ...
A później pstryk.
Nawet nie musisz patrzeć, i tak wiesz – z dotyku, z przeczucia, samo ciało ci to zgłasza, że odtąd z każdym dniem już nie będzie lepiej, mocniej, ładniej, przeciwnie – już nigdy nie będzie tak, jak jest dzisiaj, jak było wczoraj.
Stajesz przed lustrem i szacujesz spustoszenia, jakie ci wyrządził czas. A to dopiero preludium.
Na zdjęciach sprzed roku jeszcze nie widać tej zmarszczki między brwiami. Na zdjęciach sprzed pięciu lat twarz z lustra jest co prawda podobna, ale jaśniejsza, bardziej świetlista, gładsza.
To jak Portret Doriana Graya à rebours, lustro podaje karykaturę, prawdziwe oblicze jest na starych fotografiach. Któregoś dnia idziesz ulicą i mijasz w oknie wystawowym nie swoje odbicie w twoich butach i ubraniu. Unosisz rękę, cudze odbicie powtarza gest. Obraz siebie, który nosisz w sobie oddala się z czasem od realiów.
I abstrahuję tu od idiotycznego kultu gładkich twarzy po paraliżu jadem. Z obrzydzeniem myślę o historii pewnej prezenterki telewizji - bodaj amerykańskiej - której, kiedy przekroczyła pięćdziesiątkę, zaproponowano operację plastyczną na koszt koncernu albo przesunięcie do odpowiedzialnych zadań poza wizją.
Bo ludzie podobno nie lubią oglądać pomarszczonych twarzy. Stawiam łatwą tezę, że to dlatego, że zmarszczki dowodzą przemijania. A kto ma dobrowolną ochotę konfrontować się z przemijaniem. Twarz więdnie, korpus się zapada, ramiona się nachylają nad wyschłymi piersiami. Spódnica z trudem maskuje patykowate nogi. Szponiastych palców nie wygładzi żaden balsam.
Nasz prawdziwy obraz zatrzymały stare fotografie i pamięć.
Zwierciadła kłamią.
Od dzisiaj egze-geza ilustrowana. Do ekipy niezobowiązująco dołączają grafiki ławniczak.rysuje.
Cieszymy się, witamy.
zimno, ty gezo - bezo fstrętna,
znowu mnie prowokujesz.
co ja Ci mam powiedzieć, no co?
cholera jasna.
- jestem taka stara i brzydka... byłam już nawet u chirurga plastycznego...
- i co powiedział?
- że taniej będzie ogon przyszyć.
a ja uważam, że ładnie się starzeję.
lubię siebie. zawsze lubiłam.
lubię moje zmarszczki, piegi, ciapki, plamki i siwe włosy.
jestem z siebie zadowolona.
im jestem starsza, tym lepiej czuję się ze sobą, tym bardziej akceptuję siebie.
zaś jak wskazują statystyki przeżywalności na raka żołądka w moim stadium zaawansowania, jestem na dobrej drodze, żeby uniknąć problemu starzenia się.
problem stanowi narastająca, starcza niemoc.
jestem menopauzie, która bez mojego przyzwolenia wiele zmieniła - zarówno w ciele jak i w umyśle.
nie dawałam jej zgody na odzieranie skóry z estrogenowej jędrności i lipidowego blasku.
nie pozwoliłam jej na niszczenie entuzjazmu, élan vital, libido, czy na odbieranie energii do gór przenoszenia.
ograniczenia wynikające z choroby - ból, zmęczenie również rozmywają kolory życia.
czuję się biologicznie stara, zużyta. oszukana, pomylona.
każdego dnia podżegam siebie do buntu i walczę o przynależenie do osób w wieku średnim: makijażem, szalem, obcasikiem, godnościom osobistom.
z każdym dniem jednak moja klisza blednie, coraz więcej w niej sepii, coraz mniejsze ISO.
zastanawiam się, kiedy moje starania dotyczące trzymania się w ryzach staną się groteskowe.
a może już są?
No cóż, to wszystko prawda. Ja chyba przyszyję sobie ogon:)
OdpowiedzUsuńteż o tym myślę, że powinnam :))
OdpowiedzUsuńcóż to za odzierające z nadziei wywody, chyba jesień wam zadeprechała, a kysz, fuj i bleee, już do sklepu po czekoladę, do kredensu po nalewkę, do parku, do lasu, do basenu i dżakuzi po energię, do biblioteczki po książkę i do kina na "listy do M". oraz lustra kłamią, a starania nigdy nie będą groteskowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
chustko - nie blednie i nie są! (wręcz przeciwnie, te starania zawstydzają i mobilizują wyżej podpisaną)
OdpowiedzUsuń'Jak większość modelek, Cindy Joseph została "odkryta" na ulicy. W Nowym Jorku, w 1999 roku. Miała wtedy...49 lat i pracowała jako makijażystka. Agencja Ford Model zaprosiła ją od udziału w castingu do reklamy Dolce&Gabbana i Joseph ten casting wygrała. Dzisiaj ma lat 61 i nadal bierze udział w sesjach fotograficznych. Była twarzą kampanii reklamowych Oil of Olay, Elizabeth Arden, pozowała do zdjęć m.in. dla takich marek, jak Banana Republic, J.Crew, GAP. Niedawno stworzyła własną linię kosmetyków, które mają podkreślać naturalne piękno, zamiast "wygładzać", "odmładzać" i "tuszować mankamenty".
OdpowiedzUsuńA fotografie są tutaj:
http://otymsiemowi.blox.pl/2011/10/Top-model.html
Atam, cicho być. Prawda jest prawdą, a pierdoletem jest nazbyt się tym zjadać. Zamiast ogona polecam ładne "omotadełko" na szyję. Mi najbardziej żal, że już wyżej tyłka nie podskoczę (dosłownie siadły mi kolana).
OdpowiedzUsuń@valyo, lustra nie kłamią, a Ty proponujesz tylko eskapizm. Dla mnie oznaką dorosłości jest zaakceptowanie starzenia.
OdpowiedzUsuńA skąd p.Ławniczak wiedziała, jak wygląda moja gruba d..a i reszta ???? :-))
OdpowiedzUsuńSię pytam, skąd ??!!
I co Wy wiecie o przemijaniu, małolaty...:-))
ŻADNE STARANIA TRZYMANIA SIĘ W RYZACH NIE SĄ I NIE BĘDĄ GROTESKOWE - tylko - jak słusznie zauważyła ANIONKA - będą zawstydzac i mobilizowac...
Pozdrawia - Ania B. z ogonem :-))
I dlatego z tych wszystkich w/w powodów najlepiej przyszyć ogon:)
OdpowiedzUsuńTak,mam tak z odbiciem w sklepowych witrynach:widzę kogoś podobnego do Matki,do Babci:)Najgorsze jednak jest to,że idąc np. z dorosłym,prawie dwumetrowym Synem chce mi się podskoczyć,okręcić dookoła własnej osi jak jakiemuś nadpobudliwemu bachorowi.Coś z niekompatybilnością mojego "ja" metrykalnym z tym odczuwanym w rzeczywistości.Nie byłoby dobrych reakcji na ulicy na taki widok,o nie :(
OdpowiedzUsuńLustra kłamią. Rano to na pewno kłamią :)
OdpowiedzUsuń@zimno--jakie "pstryk"? pomiędzy tym pierwszym latem pełnych kształtów a chwilą, kiedy zauważa się nieubłagane działanie grawitacji mija ładnych 20 lat!
@Zuzanka--jaki eskapizm? Szukanie energii i starania są skuteczne, to nie eskapizm, ale działanie, na tyle, na ile się da. Zastrzyki z energii plus starania zacierają zmarszczki, podnoszą zwisy i tak dalej. Nawet, jeśli je w lustrze widać.
@OGON--coraz bardziej mi się ta opcja podoba--chwytny ogon poproszę, mogłabym ogonem zupę mieszać albo włosy szczotkować albo bilet kasować albo odkurzać albo trzymać telefon :) taaak, widzę wiele zastosowań ogona, mogłabym nim machać radośnie, gniewnie lub ostrzegawczo. Byle nie podkulać ogona!
@anatema--walić reakcje! a może parę dobrych by było? ja tam bym dobrze reagowała :)i pewnie nie tylko ja
OdpowiedzUsuńDziewczynki, ja Was bardzo proszę...
OdpowiedzUsuńJa chyba z tego szacownego grona jestem najstarsza.
Proces starzenia staram się akceptować (nie zawsze jest łatwo, mam młode koleżanki, trzydziestki z hakiem:), ale nie zwalniam się z dbania o siebie!
Nie wyobrażam sobie siebie zapuszczonej (za wyjątkiem ciężkiej, obezwładniającej choroby).
Praktykuję rower, górskie wędrówki, taniec, sporadycznie siłownię (kiedy już innej opcji nie ma). Walczę o wagę, to dla mnie ważne. To wszystko razem daje sylwetce sprężystość, pozwala się dobrze ze sobą czuć.
Szpilki noszę rzadko - moje stopy ich nie lubią.
Za modą podążam średnio.
Za to makijaż obowiązkowo codziennie, bez makijażu jestem bez wyrazu. Mdła.
Baza, podkład, trochę różu i puder rozświetlający.
Henna na brwi.
Trochę cienia na powieki, kredka, tusz na górne rzęsy (dolne się rozmazują:), błyszczyk lub trwała szminka.
Zadbane, ułożone przez siebie włosy, fryzjer raz w miesiącu.
Strój - często obcisłe legginsy, do nich dłuższa (nigdy nie lubiłam mini, nie znoszę być przedmiotem) dzianinowa tunika i oficerki.
Kolczyki, czasem odstawiony pazur.
Ozdobna chusteczka, czasem korale.
Niewielki nakład środków, trochę pracy, fakt, ale warto - skoro niezmiennie dobrze się ze sobą czuję! I skoro NIE WYGLĄDAM:D
Nie warto myśleć, co się traci. Warto patrzeć, co się zyskuje.
A to, co wisi podtrzymać - dobrze dobranym biustonoszem, modelującymi figurę rajstopami.
Kluczem do systemu jest jednakoż facet, który Cię akceptuje bez zastrzeżeń. Ja takiego mam...
Poranną opuchliznę na twarzy znoszę dzielnie:)
Jest niewielka - i w ciągu dnia znika:)))
Joanno - Twoje starania nigdy nie będą groteskowe. Uwierz mi, nigdy!
Warto o siebie dbać.
Byle sił wystarczyło.
=> Dorothea: uwielbiam mini, poczułam się winna ;)))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńa poważnie - mam wielki respekt dla Twojego optymizmu.
=> blogdodo: kurcze, a u mnie to była chwila. chwilka. chwilutka. pstryk i już wisi. serio.
=> anatema: ha! miałam przeczucie, że zjawisko odnajdywania obcych osób w odbiciu jest szerszym doświadczeniem, niż moje ;)
=> Ania B. z ogonem: bo Pani Ławniczak talent ma i już!
zimno
jak spotkam lustro to napiszę coś więcej, na razie robotę mam :)
OdpowiedzUsuń@dorothea--z imienia my chyba te same? ja też dość już, ehm, dojrzała :) pewnie, dobry stanik działa, a dobry facet jeszcze lepiej :)
OdpowiedzUsuń@zimno--no, ja rozumiem, dzieci sztuk tyle może spowodować lekki zwis, ale na obrazku ni cholery nie widać :) masz złe lustro, zainwestuj w stare, kryształowe, od razu będzie Ci lepiej na świecie :) plus dobre światło, nie za ostre, nie nazbyt bezwzględne, dla pociechy dodam--mnie po czterdziestce się podniosło, te zwisy mam na myśli (tai chi, bez napinki, po dwóch miesiącach efekty były)
A poza tym--przemijanie boli, spadanie z pierwszej ligi poza tabelę jest nieprzyjemne. Nie wiem, może w inna klasyfikację wskoczyć? Bo niby ciągle rozmiar 38, ale nie ta jakość?
Chyba zaczynam o tym myśleć inaczej--zwisy, zmarchy i inne takie są niefajne, ale też tak sobie myślę, że, chwała Bogu albo tam komu, choroby nie ma, stawy kolanowe, co prawda, się sypią, rower tak, narty nie, cóż, mini ciągle ok, choć z lekką refleksją, czy aby nie "z tyłu liceum, z przodu muzeum", a jeśli, to z przeproszeniem albo i bez--chuj. Wtedy myślę o Reni Riefenstahl "W późnych latach 70. Riefenstahl skłamała na temat swojego wieku, aby zdobyć uprawnienia płetwonurka i rozpocząć karierę w fotografii podwodnej. W swoje setne urodziny, 22 sierpnia 2002 wydała film zatytułowany Impressionen unter Wasser, przedstawiający życie w oceanach." http://pl.wikipedia.org/wiki/Leni_Riefenstahl
albo o Oskarze Niemeyrze, lat 103, aktywny zawodowo http://en.wikipedia.org/wiki/Oscar_Niemeyer. Póki zdrowie...a jak zdrowie zawiedzie, trzeba będzie stosunek do życia zrewidować.
A , i jeszcze - Chusteczko i Zimno- trzymajmy się mantry znalezionej przeze mnie gdzieś na fb :
OdpowiedzUsuń"Co dzień rano budzę się piękniejsza !!!
Ale dziś to już kurwa przesadziłam.... "
Jeszcze raz pozdr. Ania B.
a w temacie Oscara Niemeyera--pracownia mu wychodzi na Copa Cabanę, co wiele rzeczy wyjaśnia.
OdpowiedzUsuńale się wkomponowałyście w moje ostatnie przemyślenia. właśnie wróciłam z Polski. mieszkając za granicą, z mamą widzę się może dwa razy w roku? wyostrza mi to percepcję, np. na temat tego, ile przytyła (niestety...nie jestem złośliwa, mama strasznie tyje, z roku na rok jest jej więcej...) chociaż ona sama tego nie zauważa, bądź nie chce zauważać. w każdym razie ostatnio podziałało to i w drugą stronę. mama powiedziała mi, że już stara baba jestem, i że skóra na twarzy zaczyna mi zwisać. omg! obejrzałam dokładnie zdjęcia i prawda to. ja natomiast pieczołowicie przechowuję ten gładkoskóry i promienny obraz swojej twarzy sprzed wyjazdu 4 lata temu. wtf, żeby 4 lata czyniło taką różnicę? przyznaję, że od razu zaczęłam myśleć o zabiegach. (jeszcze?) nie zatrzyki, ale może jakies głębokie peelingi etc?
OdpowiedzUsuńZimno - doprawdy, to nie jest optymizm!
OdpowiedzUsuńTo jest realizm, do bólu, do szpiku kości!
Kobiecości prawdziwej nie odbierze nam nikt - chyba, że my same.
Zamiast płaczu nad tym, co nie wróci preferuję radość z tego, co jest:)))
[Mnóstwo czerpię od Chustki (to przykład, jak niemłodzi uczą się od młodych. Wszak żyje się dzisiaj, jutra może nie być). No nie tylko od Chustki, przyznaję].
Z 9-cio godzinnej górskiej trasy tydzień temu. Obłęd kolorystyczny (zajrzyj na mój blog:)
Z 30-kilometrowej trasy rowerowej dzisiaj. Z mój-ci-onym. Plus dziesiątki cudnych, jesiennych, obezwładniająco kolorowych zdjęć.
Plus żurawinowa finlandia z sokiem wieloowocowym na dobranoc:)))
Anonimowa z 23.50 - taka gadka to jedna z gorszych rzeczy, jakie matka może zrobić córce.
OdpowiedzUsuńW życiu bym swojej tego nie palnęła!
Każdej zwiśnie - nie ma, że boli.
Ale doprawdy MATKA nie powinna o tym mówić CÓRCE.
Odpuść tym zwisom - one muszą być!
Jeśli zachowasz wewnętrzne piękno zwisów nikt nie zauważy:)
Piękno odbije się na Twym licu...:)
Gdy skonczylam 40-ke bylam sfrustrowana, teraz gdy mam 47 ciesze sie, ze to jeszcze alta 40-e! :) Gdzies kiedys przczytalam, ze gdy martwimy ise naszym wiekiem, powinnysmy sobie sibie wyobrazic za 20 lat i jak wtedy cedziemy wspomianc wiek dzisiejszy! Mnie pomaga :).
OdpowiedzUsuńOczywiscie tez wciaz nie wierze, ze niby mam juz byc powazna i dojrzala (tak wczesnie?), i nie wiem, skad te zmarszczki i te zwisy ;), ale czasem mi sie nawet zmarszczki podobaja :). Zwisy mniej ;).
Makijazu ngdy nie stosowalam i nie stosuje, lubie siebie w miare taka jaka jestem :).
Najwazniejsze chyba to czuc sie dobrze w swojej skorze i moze iceszyc sie z tego, co kazdy wiek nam przynosi. Ja a przyklad jestem teraz spokojniejsza, wyrozumialsza i madrzejsza :)). A tak wlasnie!
A zmarszczki to nobilitacja ;).
Oj tam oj tam :)
Od dziś też będę wszystko znosić z "godnościom osobistom", jak na polonistkę przystało ;)
OdpowiedzUsuństraszliwie delikatny temat. napiszę tylko tyle: w jakiś sposób cieszę się z nadwagi, bo skóra jest gładka i wygląd jednak młodszy niż metrykalny. z wady zrobiłam na własny osobisty użytek walor. a ponieważ preferencje to mężczyźni młodsi wymyśliłam sobie oprócz skoku na bungee za 30 lat również wtedy 30-letnich kochanków :D co to ja chciałam powiedzieć? usiłuję mieć do siebie dystans (co trudne jednak bardzo w lustrze w przymierzalni i gwarantowane przygnębienie na kilka godzin:-) ale usiłuję.
OdpowiedzUsuńJustyno z 1:04, filmów Barei nie oglądałaś, kabaretu Dudek...?
OdpowiedzUsuń"Om", wielkie "om" rządzi w tym katolickim kraju, a Chustka wie, co robi.
Chustko:
z tego ogona, co ci chodzi ;) po głowie, zrób sobie motełkę do kurzu. Jakbyś go nie przyszywała - i tak ci odpadnie.
zorka
"Spódnica z trudem maskuje patykowate nogi" - naprawdę? nareszcie będę miała chude nogi? starości, przybywaj!!!
OdpowiedzUsuńPielęgnowanie w sobie dziecka jest jak widać mocno przereklamowane. Albo nadgorliwie praktykowane. Cóż w tym bowiem zaskakującego, ze człowiek żyje, a jego ciało się starzeje? To jak bunt przeciw zimie w tym roku.
OdpowiedzUsuńSądzę, że to wszytsko z dobrobytu i braku zajęcia ;)
=>zuzanka - niech żyje eskapizm, bowiem lepszy eskapizm od deprechy!!! oraz postępowania typu zniesę starość walcząc z nią powagom oraz godnościom osobistom. a Ty co książek nie czytasz, do kina nie chodzisz i nalewek nie pijasz?? to Ty strasznie bidna jesteś tak siedząc przed lustrem i akceptując te Twoje przemijanie.
OdpowiedzUsuńZorko,
OdpowiedzUsuńi bez oglądania filmów Barei wiem, że zarówno w poście, jak i w moim komentarzu zapis "godnościom osobistom" był jak najbardziej celowy, a w moim komentarzu bynajmniej nie prześmiewczy, a raczej ironiczno-humorystyczny w stosunku do siebie samej.
Wydaje mi się, że Chustka wyczuwa świetnie takie tony.
Pozdrawiam
czytam i czytam ten wpis i komentarze i skupić się nie mogę, tak się bowiem rozmarzyłam nad możliwością posiadania takiego ogona , tyle funkcji, tyle zastosowań....mmmmm:)
OdpowiedzUsuńale natychmiast pojawiła się druga myśl, że poszłoby to w kierunku kobiety-robota, matki polki itd:) a pod koniec dnia bolałoby mnie 5 i nie 4 kończyny:)
=>blogdodo :)))
@viki--ale pomyśl o tych przyjemnych funkcjach: wyobraź sobie, jak leżysz na otomanie i palisz nargile, a ogonem sobie do ust podajesz filiżaneczkę kawy czarnej jak piekło i słodkiej jak niebo (czy jak tam to szło). albo na tejże otomanie spoczywasz (czy może rekamierze tym razem na odmianę), książkę czytasz, a ogonem wybierasz czekoladki z bombonierki. pomyśl też o huśtaniu się na drzewie, na ogonie zwieszoną będąc. albo o układaniu włosów--suszarkę ogonem trzymasz, a obie ręce wolne. ale żeby ten ogon miał służyć do zwiększania efektywności czyli większego zapierdalania? o nie, a kysz, takie myśli, a kysz, precz!
OdpowiedzUsuńJustyno, zatem piąteczka. :)
OdpowiedzUsuńzorka
=>blogdodo, rozmarzyłam się jeszcze bardziej:)))
OdpowiedzUsuńpodoba mi się też funkcja wyrażania emocji tym ogonkiem...
kiedy byłabym w miłym i pogodnym nastroju, ogonek delikatnie kiwałby się na boki muskając co fajniejszych kolegów pod noskiem lub za uszkiem, a gdy mój nastrój byłby bojowy, to sterczący w górę i rytmicznie wybijający iskry furii ogon ostrzegałby, że dzisiaj lepiej ze mną nie wchodzić w interakcje, co zaoszczędziłoby i mnie i otoczeniu spięć:)
ach, ogon mógłby służyć do noszenia tej torebki http://stopfake-loveoriginal.blogspot.com/2011/01/hermes-birkin.html
OdpowiedzUsuńw ogóle powinni te torebki dawać w pakiecie z ogonem :)
tak a propos zmieniającego się ciała: czy to nie Holly Golightly mówiła, że noszenie brylantów przed czterdziestką jest wulgarne?
@valyo, stawiasz za dużo znaków równości nie tam, gdzie trzeba. Chodzę do kina, czytam książki, naleweczek nie pijam, wychodzę z domu, ale nie uważam, że to oznacza, że dalej jestem 25-latką ze wszystkimi konsekwencjami. Wystarczy rzut oka na skórę dziecka, żeby przestać sobie wmawiać, że wystarczy kilka wyjść do spa, żeby być wiecznie młodą. Ale ja młodość mam gdzie indziej niż na skórze.
OdpowiedzUsuń@blogdodo, eskapizm jest bardzo fajny, ale nie zmienia faktu, że się starzejemy, prędzej czy później. Więc jak najbardziej, ale nie zamiast obserwacji tego, co w lustrze. Nie widzę sensu poddawania się terrorowi sztucznej młodości, mam tyle lat, ile mam i mogę polakierować paznokcie, bo lubię, a nie dlatego, żeby ukryć wiek.
chustko! witam się. piszesz tak do szpiku kości przejmująco.
OdpowiedzUsuńNie musisz przyszywać ogona, możesz zakupić gustowną kurtkę z ogonem. Mogłabyś być liskiem lub dinozaurem:)w zależności od nastroju
http://www.etsy.com/listing/84591359/adult-ladies-fox-coat-in-sienna-or-grey
iritis
Dorothea napisałaś: "Kluczem do systemu jest jednakoż facet, który Cię akceptuje bez zastrzeżeń." Myślę, że to nie klucz, co najwyżej dodatek do całości, nic nie ujmując panom. Nie każda kobieta ma takiego partnera. Uważam, że najważniejsze jest akceptować siebie i być piękną dla siebie. Strasznie trudne do wypracowania, bez względu na wiek, ale jak się uda, to poczucie własnej wartości jest bezcenne.
OdpowiedzUsuńFajnie, że teraz będą na blogu obrazki :D mała rzecz a cieszy.
Osikałam się z dowcipu :)))))
OdpowiedzUsuńFajny blog pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://kazimierz-miastoabsurdu.blogspot.com/
Aniu - trzydziestoletni (stażowo) mąż nie jest dodatkiem do systemu, jest jego częścią:)
OdpowiedzUsuńPrzeglądanie się w jego pełnych miłości i ciepła oczach jest dla mnie ważne - on się starzeje, ja również, ale on mnie się ciągle podoba i ja jemu również (i nie chodzi tu wyłącznie o ciało, ciało też, ale ważny jest całokształt, osobowość, wartości).
Co do klucza to masz rację - to nie jest klucz.
Ja akceptuję siebie.
Czuje się dobrze ze sobą (chyba, że waga się przechyla w niebezpiecznym kierunku, wtedy nie, wtedy walczę).
Sprawcą mojego braku kompleksów (nie mam idealnej sylwetki, żeby było jasne!), źródłem pierwotnym jest mój ojciec. Nie miałam z nim łatwego życia, ale w jego oczach zawsze byłam piękna - pamiętam ten błysk oka, kiedy się wystroiłam, pamiętam tę dumę!
Kobietę w dziewczynie tworzy ojciec, jestem tego pewna.
Ale mąż nie jest kluczem do systemu - jest jego częścią.
I to by było na tyle:)))
Dorotko - masz rację raczej częścią, nie dodatkiem. :) Ładniej brzmi. Zapewne coś jest na rzeczy z tymi ojcami - ich opinie mogą bardzo wpłynąć na życie dorastających córek (jak i synów zresztą).
OdpowiedzUsuń@dorothea oraz @Ania--TAK!
OdpowiedzUsuń@dorothea--Twojego bloga poczytałam--szacun oraz sto kilo energii od Ciebie ściągnęłam (ale i tak pewnie nie poczułaś, nie wampirzyłam:))
@Zuzanka--nie wiem, czy akceptuję starzenie się, jeszcze go aż tak znowu mocno nie czuję. jeszcze pewnie się z nim nie raz, nie dwa pokłócę. wiem, że nie akceptuję starczości, która nie ma nic wspólnego ani ze starzeniem się ani ze starością. póki co--robię, co mogę, żeby wiek metrykalny oszukać, oddalić. póki można, póki mam na to wpływ. to nie eskapizm. tak, chcę wyglądać młodziej, niż moja data urodzenia na to wskazuje. chcę być sprawniejsza, niż wynikałoby to z mojej metryki. dopóki to zależy ode mnie.
"Kluczem do systemu jest jednakoż facet, który Cię akceptuje bez zastrzeżeń. Ja takiego mam..."
OdpowiedzUsuńJak można tak mówić, no jak? I TO ma być umocnienie kobiecości? Że tylko w oczach faceta się można przejrzeć? Że bez jego akceptacji to lipa? Że ta siła pochodzi z zewnątrz? Czego to uczy? Bez sensu.
Jestem rozczarowana.
=> zuzanka - wysuwasz zbyt daleko idące wnioski z jednego zdania proponującego poprawę nastroju!
OdpowiedzUsuńpomyliłaś dbanie o siebie z owczym pędem w kierunku zatrzymania czasu, obsesją będącą signum t... naszych czasów. Ciekawe.
Martuś, dziecko, poczytaj następne moje wypowiedzi - ze zrozumieniem:D
OdpowiedzUsuńAlbowiem co nieco uściśliłam i odszczekałam.
Widzi?
Paniała???
Dodo - wampiryzmu zakazuje stanowczo, wampiry emocjonalne wyczuwam na kilometr, niedoboru energii nie odnotowałam:D:D:D
O! Ja pamiętam doskonale ten moment, kiedy spodnie noszone wczesnym latem nie zapięły się wczesną jesienią. Ten psssssstttttrrrrrykkkkkk jeszcze trwa. Już lepiej nie będzie ale na razie mam nadzieję, że nie będzie gorzej. Co ciekawe - kiedy oglądam swoje zdjęcia, na które nie mogłam patrzeć, gdy były aktualne (rok temu, dwa, trzy...) to myślę zawsze - "jaka ja byłam ładna". Teraz już wiem, że na te dzisiejsze też tak za rok spojrzę i czuję ulgę w starzeniu się/brzydnięciu/tyciu :)
OdpowiedzUsuńDorota - nie mów do mnie per dziecko. Nie lubię tego.
OdpowiedzUsuńPo drugie - czytam ze zrozumieniem, a zaraz za zrozumieniem idzie zgroza.
W nosie mam, że na starość pojawią się zmarchy, zwisy i inne uroki mijającego czasu. Gdzieś mam to całe opakowanie człowieka. Ważne, aby wszystko pod tym opakowaniem sprawnie działało i pozwalało na ciągłą aktywność.
OdpowiedzUsuńWiem, że nigdy nie zaakceptuje starzenia się umysłu. Chciałabym się zestarzeć tak mądrze jak moi profesorowie i profesorki. Patrzę na nich jak na ludzi może 60-letnich, a w istocie lat mają nawet i o 20 więcej. Za to bystrością i lotnością umysłu zawstydzają niejednego dwudziestokilkulatka. I jakoś nie zwraca się uwagi na ich zmarchy. Podziwia się za osobowość, wiedzę i ciągłą eksplorację nieznanych obszarów nauki. To jest piękne. I to jest najważniejsze. Aby czas nie dogonił umysłu.
I co ciekawe - ich chyba wiek w ogóle nie dotyczy. Opakowanie, owszem - tknięte czasem. Jednak po schodach z piętra na piętro brykają aż miło popatrzeć :)
@martuuha--ale facet się przydaje, jak się dobry egzemplarz trafi :)
OdpowiedzUsuńJa to bym chciała się starzeć nie tyle z godnościom, co z fantazją. To dobrze chyba robi na zmarchy i zwisy :)Chciałabym nie skisnąć, nie zgorzknieć i nie zesklerowacieć.
@BLOGDODO - może i się przydaje, ale robić z niego KLUCZ do poczucia własnej wartości? nie, nie, nie, na to nie ma mojej zgody. To się bierze ze środka, nad tym się pracuje samemu. Tylko wtedy ma wartość. Bo co, jak ten dobry egzemplarz się odwróci, odejdzie? Ja wiem, słyszałam nie raz "każdy, ale przecież nie mój Zenek, no co ty, nigdy", słyszałam. Ale co jeśli jednak? Wszystko jak banka mydlana, i doł daleko większy, bo rozwala się nie tylko związek, ale i ZŁUDNE poczucie wartości.
OdpowiedzUsuń=>martuuha, myślę, że dziewczyny mają co innego na myśli,
OdpowiedzUsuńkiedy kobieta ma przy sobie kochającego partnera, to sprawia jej przyjemność przeglądanie się w jego oczach jak w lustrze:)i w takim lustrze zawsze wygląda się pięknie:)
viki - o tym mówię. Czyli, przez proste odwrócenie: jeśli nie ma przy sobie kochającego partnera, to nie przegląda się w jego oczach, tylko w lustrze, i nie będzie wyglądała pięknie.
OdpowiedzUsuńviki, martuuha> jeśli masz kochającego partnera, to przeglądanie się w Jego oczach daje dodatkowy smaczek.
OdpowiedzUsuńto tak jak z pyszną caffe - latte: sama w sobie jest doskonała, ale jak jeszcze oprószysz ją odrobiną cynamonu czy wanilii...
i chciałam powiedzieć, że przeglądanie się w oczach sąsiadek/koleżanek z pracy też jest niczegosobie
OdpowiedzUsuń]:-)
Marta:
OdpowiedzUsuń1. Za dziecko przepraszam, nie powtórzy się.
2. Kochający mężczyzna jest częścią systemu - klucz odwołałam.
3. Różnica wieku między Tobą a mną jest potężna, a to rodzi różnice w postrzeganiu.
4. Wyglądam po to, żeby się ze sobą dobrze czuć, uwielbiam, kiedy widzę błysk w jego oku. JESZCZE widzę. Starzejemy się, błysk niedługo zniknie, cieszę się każdym, jak sroka błyskotką.
5. Piękno zewnętrzne jest jedynie częścią składową, prawdziwe idzie od środka. A my bardziej mówimy tu przecież o WYGLĄDANIU niż o BYCIU.
6. Kurczę, czy teraz mnie rozumiesz???
Chustko, ależ dokładnie to mówię, o tym dodatkowym smaczku:)
OdpowiedzUsuńa co do przeglądania się w oczach koleżanek/sąsiadek to zgadzam się z opinią, że kobiety na ogół ubierają się dla innych kobiet ;))))))
a tak idąc z prądem komentarzy, to Chustko może jakieś kolejne notki:
OdpowiedzUsuńO zazdrości,
O zdradzie
O mężczyznach
na różnych płaszczyznach:)
Przeglądanie się nie jest podstawą, ale dopełnieniem :) Jest miłe. Dlaczegóż by się nie przeglądać? Bycie szczęśliwym z kimś przez lat 30 (i oby tak dalej) jest piękne. I chyba nie jest to złudne poczucie szczęścia. A poczucie szczęścia pomaga budowaniu poczucia wartości. Czemu by tego poczucia wartości nie budować we dwoje, nie tracąc swojej autonomii, ale korzystając z synergii. Mieć cały czas świadomość, że ten "dobry egzemplarz się odwróci, odejdzie"? A po cholerę? Jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by usiadł.
OdpowiedzUsuńDodo - bingo!
OdpowiedzUsuńMam autonomię, oboje mamy, ogromną przestrzeń - ale korzystamy z synergii!
No z tym szczęściem to nie jest statycznie i cukierkowo, żeby nie było:)
Było mnóstwo momentów bardzo trudnych, a ja się długo uczyłam przekuwać rozżalenie w gniew, a gniew w przebaczenie i w wolność. Ale się nauczyłam - nauczyłam! Nie oddam:)
Jestem szczęśliwa.
Pracuję na to każdego dnia:)))
=>blogdodo:) jak zwykle się z Tobą zgadzam:)
OdpowiedzUsuńja ostatnio nie mam się w kim przeglądać, brakuje mi tego, co nie znaczy, że czuję się mniej wartościowa czy brzydsza
nieuchronnie nadciąga pora na post o miłości.
OdpowiedzUsuń-dodo, mogę prościej. czasem odejdzie znaczy, że odejdzie na zawsze. i co? już nie ma oczu, w których się można przejrzeć?
OdpowiedzUsuń-Chustko - cynamon i wanilię rozumiem :) klucza - nie.
Nadciąga... no nadciąga jak nic!:)
OdpowiedzUsuńA Marta ze mną nie gada, marcie dziś podpadłam nie na żarty...
=>Chustko :)
OdpowiedzUsuńmartuuha, ale uparta z Ciebie dziewucha:)
my piszemy o DODATKOWEJ przyjemności i radości z możliwości przeglądania się w oczach ukochanego
ważne, by czuć się dobrze z samym sobą, by podobać się sobie samemu, by żyć w zgodzie z własnym sumieniem, mieć własne poglądy, być wolnym, ale...
fajnie mieć lustro:))) ono nie ma być istotą naszego jestestwa, ono ma być tylko wisienką na torcie:)
O miłości post poproszę :)
OdpowiedzUsuń@martuuha--jak odejdzie, to będzie smutno. i tyle. nie będzie tych konkretnych oczu do przeglądania się. dlatego cieszyć się należy, wtedy, kiedy są. tym, że są.
Przesyłam Ci myśli słoneczne
OdpowiedzUsuńwietrzykiem cieplutkim pachnące,
by zawsze Cię ogrzewały
jak gorące promienie słońca.
Gdy chmury czarne zasłonią Twoje niebo,
przegoń je podmuchem wietrzyka
silniejszym od tamtego.
Nie pozwól by ciemność błękit zasłaniała
i nieba cudownego widzieć nie pozwalała.
Łap Słonka promyki z moimi
dla Ciebie ciepłymi słowami.
Sięgaj po nie ilekroć potrzebujesz
a natychmiast obecność moją poczujesz.
Evelina> co miałaś na myśli?
OdpowiedzUsuń"Kluczem do systemu jest jednakoż facet, który Cię akceptuje bez zastrzeżeń. Ja takiego mam..."
OdpowiedzUsuńmnie tez ten klucz wzdrygnal, dobrze, ze odwolany :p
przyprawa tak, ale taka przyprawa sa i koledzy, ktorym oczko blysnie i kolezanka, ktora skomplementuje...
"takiego mam" nie jest warunkiem ani koniecznym ani wystarczajacym
wyglad i wiek to tematy, ktorym sie bardzo przygladam czas jakis, odkad przez dobranie kilogramow zmienilam sie w niewidzialna kobiete a wraz z powolna utrata tychze (skutek uboczny generalnego zdrowienia i zmiany stylu zycia, NIE ODCHUDZAM SIE-pierwszy raz od lat :p) wracam w pole widocznosci, ze niby LADNIEJSZAM
smiesznie na to patrzec, ale tez robi troche kolowrotek w glowie
dodajmy do tego zem singiel pod czterdziestke z parszywym charakterem, wiec nawet nie moge sobie poprawiac wizerunku faktem ze jestem mila i fajna i moj kochajacy facet patrzy na mnie spanielim okiem
OGON, dajcie mo ogon!!!!
a serio serio...nie maluje sie, nie odchudzam sie, nie dbam jakos specjalnie (ciagle zapominam o tym cholernym oklepywaniu kremami i balsamami a potem na zdjeciach wygladam jak smutny buldog)
ale codziennie chodze na ponad godzinne lazegi po plazy z psem, surfuje minimum raz w tygodniu (nie, nie po internecie, w lodowatym Atlantyku na falach), minimum raz w tygodniu joga (teraz dwa razy) plus dla wlasnej frajdy zaczelam sie uczyc jezyka migowego
nie wygladam??? no to NIE PATRZCIE :pppppppp
tutaj mi z tym dobrze (Irlandia), w Polsce czuje sie non stop na cenzurowanym :/
i sie rozpisalam jak nie wiem co...a chcialam tylko powiedziec, ze nie to ladne co ladne a co sie komu podoba
i jak sie SOBIE podobasz tas piekna a jak nie to i wszyscy swieci nie pomoga :p
wciąż mam odruch, by w tramwaju ustępować miejsca paniom po pięćdziesiątce. już niemal się podnoszę, gdy "pstryk": "halo, przecież ta pani jest w moim wieku!" :)))
OdpowiedzUsuńprzed pięćdziesiątką juz mi tylek obwisł, nogi schudły, łydki obwisły - na to pomogła joga (codziennie! w domu!) i łażenie, po górach, po mieście..
i dzinsy, sweterki, bluzeczki, ale już nie workowate, jak kiedyś, tylko przy ciele (ja z tych, co będą cieleśnie zanikać) i nie mini, bo jakaś nieadekwatność się wkrada..
i zdziwko, gdy czasem jakiś starszy gościu, po sześdziesiątce :p łyśnie okiem :)
Gubię się trochę, czyj to jest blog?? Bo z komentarzy mędrkowanie (niestety nie autorek) mnie straszy...
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=M6wJl37N9C0
OdpowiedzUsuńtak podsumowujac...
Moje młodsze dziecko kończy dziś 15 lat,bez lustra wygląda jak marzenie (po mamusi ;)).
OdpowiedzUsuńJa mam 38 i z racji świadomości ulotności posiadam większą (od niej) radość życia/bycia. Z doświadczeniem (wiekiem) nabyłam: kg, cellulitu,rozstępów, ale ja się skromnie pytam: Kto tu jest szczęśliwszy??? Kto kocha siebie bardziej??
Nastolatka w dobie dążenia do ideału modelki, która ma zawsze jakieś ale.. czy ja kobieta dojrzała?
ja
79-latka, ze złamaną nogą: "mam robić siku w pieluchę?!"
OdpowiedzUsuńczasem konstatuję stan mojego posunięcia...oj tam,oj tam...)))
OdpowiedzUsuńDorothea, sadzę, że wcale nie jesteś tu najstarsza
OdpowiedzUsuńNo i egzegeza nam przysnęła!
OdpowiedzUsuńPuk puk - jest tu kto???
Uprasza się o nową notkę:)
a kiedy nowy wpis? bo czekam :)
OdpowiedzUsuńnowe wpisy już za moment, zaraz.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia tymczasem,
zimno :)
Słoneczka kochane!
OdpowiedzUsuńJuż 21 listopada, a za chwilkę 22!
No ileż można czekać???
No plisss - piszcie kochane, piszcie!
mam kryzys twórczy.
OdpowiedzUsuńZimno pisze jak szalona, a ja siedzę rozdziapiona i milczę.
O ja cieee...
OdpowiedzUsuńSłuchaj - to wklejcie notkę, gdzie Zimno będzie pisać, a Ty będziesz milczeć - tyż dobrze będzie!