Jestem Matką Polką.
Co rano własnoręcznie wiążę szalik na dziecięcej szyi, nikt nie zrobi tego tak szczelnie, nie owinie dzianiny wokół grdyki tak dokładnie, jak ja. Nikt.
Sama szykuję kanapki na drugie śniadanie, bo tylko moje są naprawdę pożywne, nie obeschną, nie wypadną przypadkowo z pudełka, tylko moje na pewno będą smakowały finalnym użytkownikom.
Wygładzam, wygładzam dziecięcą bluzkę na ciele, marynarkę, spodnie, t-shirt, tylko przeze mnie zaplecione warkocze trzymają się głowy, jak trzeba.
Mam podręczny zestaw trosk. Począwszy od „oby nie złapali kataru” po „oby mieli szczęśliwe życie”. Czujnie wsłuchuję się w wieczorny, sypialniany rytm dziecięcych oddechów.
Z pewną przesadą można rzec, że nieustannie czuję ciężar i odpowiedzialność wynikającą z założenia rodziny. Niosę – z pewną przesadą, ale doprawdy z niewielką – swoje macierzyństwo, jak brzemię, jak codzienne słodko-kwaśne jarzmo – i wtedy, kiedy tkwię w korku i się spóźnię-żeby-na-czas-odebrać i wtedy, kiedy podejmuję ważkie decyzje z rodzaju „do przedszkola/do szkoły za rok, czy już teraz”.
Macierzyństwo Matki Polki nie jest sielską inscenizacją z reklamy margaryny.
W macierzyństwie Matki Polki jest cały zapis martyrologii i męczeństwa poprzednich pokoleń Matek Polek, ich codziennych zgryzot, czarna biżuteria z łusek nabojów do karabinów, metaforyczny ryngraf z Matką Polką-Męczennicą nolens volens dynda mi u piersi.
Każdy macierzyński wybór Matki Polki ma potężny ciężar gatunkowy, za każdym stoją budzące grozę alternatywy.
Wybór pierś czy butelka nie jest po prostu decyzją, jest wyrokiem skazującym niemowlę na takie albo gorsze życie.
Nie idź do pracy zanim nie dorośnie – grzmi wewnętrzna Matka Polka (a czasem i jakaś zewnętrzna), zostań z dzieckiem, z nikim mu nie będzie tak dobrze jak z tobą.
Jest faktem - nie będzie.
Tul, strzeż, dodawaj otuchy, pocieszaj. Ocieraj smarki i łzy, karm, pierz i przebieraj. Bądź zawsze krok z tyłu za dzieckiem. Chroń, odgaduj zawczasu potrzeby.
Tego się nie da zrobić.
Matka Polka to figura niemożliwa.
Matka Polka jest z definicji rozdarciem, taki wykwit mógł się zrodzić tylko w kraju, nad którym ciążą „wódka z ziemniaków i jesień z wody” (genialny kawałek duetu Mrożek/Lem).
Tutaj wszystko jest martyrologią, wyjście rano na tramwaj do pracy w chłód i w ciemność też, więc tym bardziej jest nią macierzyństwo.
Spędzałam weekend z Matką Nie Stąd, z matką z kraju, w którym ludzie na ulicach nie wtapiają wzroku w czubki butów i nie boją się cieszyć się z życia smacznym jedzeniem, dobrym winem. Dwuletnia córka zagranicznej Matki radośnie wbiegała w jesienne, lodowate morze – boso, ubrana zaledwie w lekką bluzkę i krótkie spodenki. Z troską, z rosnącym przerażeniem poprawiałam czapki/szaliki/kurtki hermetycznie spowijające moje dzieci. Pokrzykiwałam:
- Uciekaj, fala idzie!
Katar, kaszel, antybiotyk (i co ja wtedy zrobię z pracą, jak zorganizuję życie!) – mam taką, nic na to nie poradzę, wbudowaną sekwencję.
Matka Nie Stąd na moje pytanie szepnęła, że w ich przedszkolu nie robią problemu z przeziębienia, przyjmują zakatarzone dzieci.
Odstawienie czteromiesięcznego niemowlęcia od piersi opisała jako dość trudne ale konieczne doświadczenie – musiała wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim.
W Matce Nie Stąd jest luz i dystans, powściągliwość, którego brakuje Matce Polce.
Jej macierzyństwo nie jest obezwładniającym doświadczeniem.
To macierzyństwo z umiarem a nie fala tsunami, która niszczy i porywa kobietę, anihiluje jej przedmacierzyńskie jestestwo.
Zamieniłabym się albo bym się nie zamieniła.
Swojej Matki Polki z siebie nie wymażę. Jest jak stygmat.
A Ty?
Co rano własnoręcznie wiążę szalik na dziecięcej szyi, nikt nie zrobi tego tak szczelnie, nie owinie dzianiny wokół grdyki tak dokładnie, jak ja. Nikt.
Sama szykuję kanapki na drugie śniadanie, bo tylko moje są naprawdę pożywne, nie obeschną, nie wypadną przypadkowo z pudełka, tylko moje na pewno będą smakowały finalnym użytkownikom.
Wygładzam, wygładzam dziecięcą bluzkę na ciele, marynarkę, spodnie, t-shirt, tylko przeze mnie zaplecione warkocze trzymają się głowy, jak trzeba.
Mam podręczny zestaw trosk. Począwszy od „oby nie złapali kataru” po „oby mieli szczęśliwe życie”. Czujnie wsłuchuję się w wieczorny, sypialniany rytm dziecięcych oddechów.
Z pewną przesadą można rzec, że nieustannie czuję ciężar i odpowiedzialność wynikającą z założenia rodziny. Niosę – z pewną przesadą, ale doprawdy z niewielką – swoje macierzyństwo, jak brzemię, jak codzienne słodko-kwaśne jarzmo – i wtedy, kiedy tkwię w korku i się spóźnię-żeby-na-czas-odebrać i wtedy, kiedy podejmuję ważkie decyzje z rodzaju „do przedszkola/do szkoły za rok, czy już teraz”.
Macierzyństwo Matki Polki nie jest sielską inscenizacją z reklamy margaryny.
W macierzyństwie Matki Polki jest cały zapis martyrologii i męczeństwa poprzednich pokoleń Matek Polek, ich codziennych zgryzot, czarna biżuteria z łusek nabojów do karabinów, metaforyczny ryngraf z Matką Polką-Męczennicą nolens volens dynda mi u piersi.
Każdy macierzyński wybór Matki Polki ma potężny ciężar gatunkowy, za każdym stoją budzące grozę alternatywy.
Wybór pierś czy butelka nie jest po prostu decyzją, jest wyrokiem skazującym niemowlę na takie albo gorsze życie.
Nie idź do pracy zanim nie dorośnie – grzmi wewnętrzna Matka Polka (a czasem i jakaś zewnętrzna), zostań z dzieckiem, z nikim mu nie będzie tak dobrze jak z tobą.
Jest faktem - nie będzie.
Tul, strzeż, dodawaj otuchy, pocieszaj. Ocieraj smarki i łzy, karm, pierz i przebieraj. Bądź zawsze krok z tyłu za dzieckiem. Chroń, odgaduj zawczasu potrzeby.
Tego się nie da zrobić.
Matka Polka to figura niemożliwa.
Matka Polka jest z definicji rozdarciem, taki wykwit mógł się zrodzić tylko w kraju, nad którym ciążą „wódka z ziemniaków i jesień z wody” (genialny kawałek duetu Mrożek/Lem).
Tutaj wszystko jest martyrologią, wyjście rano na tramwaj do pracy w chłód i w ciemność też, więc tym bardziej jest nią macierzyństwo.
***
Spędzałam weekend z Matką Nie Stąd, z matką z kraju, w którym ludzie na ulicach nie wtapiają wzroku w czubki butów i nie boją się cieszyć się z życia smacznym jedzeniem, dobrym winem. Dwuletnia córka zagranicznej Matki radośnie wbiegała w jesienne, lodowate morze – boso, ubrana zaledwie w lekką bluzkę i krótkie spodenki. Z troską, z rosnącym przerażeniem poprawiałam czapki/szaliki/kurtki hermetycznie spowijające moje dzieci. Pokrzykiwałam:
- Uciekaj, fala idzie!
Katar, kaszel, antybiotyk (i co ja wtedy zrobię z pracą, jak zorganizuję życie!) – mam taką, nic na to nie poradzę, wbudowaną sekwencję.
Matka Nie Stąd na moje pytanie szepnęła, że w ich przedszkolu nie robią problemu z przeziębienia, przyjmują zakatarzone dzieci.
Odstawienie czteromiesięcznego niemowlęcia od piersi opisała jako dość trudne ale konieczne doświadczenie – musiała wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim.
W Matce Nie Stąd jest luz i dystans, powściągliwość, którego brakuje Matce Polce.
Jej macierzyństwo nie jest obezwładniającym doświadczeniem.
To macierzyństwo z umiarem a nie fala tsunami, która niszczy i porywa kobietę, anihiluje jej przedmacierzyńskie jestestwo.
Zamieniłabym się albo bym się nie zamieniła.
Swojej Matki Polki z siebie nie wymażę. Jest jak stygmat.
A Ty?
_____________________________________________________
nie ma serum, którym udałoby się wygoić stygmaty.
byłam Matką Polką ze stemplem na czole.
kilka lat cierpiałam, że mogę miłość okazać ciasno zawiązanym szalikiem.
bardzo mnie to bolało.
korpopraca, szybko - szybko, delegacja, prezentacja, kolacja, walizka, szybko - szybko, bona, leki dla dziecka, ubranka, zabawka, deserek w słoiczku, papa, mamusia wróci za dwa dni.
kiedyś przywiozłam z delegacji wielką pakę zagranicznych super klocków.
bona przemówiła: widziała pani, ile On ma zabawek? on pani potrzebuje, nie kolejnych zabawek.
przepłakałam pół nocy z żalu nad Nim i nad sobą.
praca w domu dała mi możliwość uczestniczenia w życiu Syna.
a potem zmieniła mnie choroba.
wyluzowałam, odpuściłam.
nie posprzątałeś w pokoju? no to co, sprzątniesz za kilka dni.
nie chcesz jeść obiadu? idziemy na pizzę!
masz ochotę pomulić się ze mną w pościeli? super, przynieś krakersy i picie do łóżka.
bo miłość do dziecka to nie szalik szczelnie otulający szyję.
miłość to wolność.
moja wolność.
dziecka wolność.
mówiłam to ja, matka niePolka.
matka, która właśnie wróciła z Synem z wieczornego seansu w kinie.
matka, której Syn zjadł w kinie kolację: big popkorn, który popił kolą.
dobra, to nie do końca prawda.
niestety.
bo jednak nie umiem się cieszyć nieskrępowaną wolnością, odkąd jestem matką.
stygmat piecze.
i sądzę, że zawsze będzie.
macierzyństwo ogranicza wolność.
a wzorzec Matki Polki nieustannie udupia i podcina mi skrzydła.
choć fajnie było w kinie i miło się żarło garściami popkorn, w tle mam wyrzuty sumienia.
że trzeba było po dobranocce podać kanapki. z chlebem razowym. białym twarogiem. rzodkiewką. chudą szynką.
że spać powinien o 21.00, a nie - trochę przed północą - wspominać seans, łazić po cmentarzu i zaśmiewać się z opowieści o zmarłym, niepoznanym Dziadku.
Ładne i niegłupie.... Dziękuję. Ania B.
OdpowiedzUsuńchustka=> )))))))))))))) fajnie, że odpuszczasz, podoba mi się takie podejście, bardzo. Szkoda, że dopiero trauma nas tresuje w takim kierunku, bo przecież sami powtarzamy jak mantrę - szczęśliwe dzieciństwo, to podstawa!
OdpowiedzUsuńMatka Polka to kobieta, która wychowuje swoje dzieci w kulcie takich wartości jak wiara (katolicka), rodzina (liczna), Polska (ojczyzna), praca (obowiązek).
OdpowiedzUsuńMatka Polka nie trzęsie się nad sielskim-anielskim dzieciństwem, przeciwnie, surowo wychowuje swe dzieci nie szczędząc rózgi, gdy trzeba.
jest gotowa pozwolić swym synom iść na wojnę w obronie ojczyzny i owszem, będzie się modlić za tych synów, ale nie odważyłaby się ich wychować na egoistycznych dekowników, ciepłe kluchy, które nie maja silnie wyrobionej tożsamości.
to co opisujecie, dziewczyny, jest współczesnym stereotypem młodej matki żyjącej w wielkim mieście, zmuszonej do harówki w korporacji warunkami finansowymi rodziny i/lub wyrobionymi na studiach ambicjami; matki przerażonej macierzyństwem, bo wychowanej do robienia kariery lub do przyjemnego, bezproblemowego spędzania czasu, niezakłóconego rutyną, jakiej wymagają potrzeby małego dziecka.
ten stereotyp, tak wmawiany współczesnym Polkom przez portale internetowe i feministki, nie ma nic wspólnego z prawdziwą Matką Polką (patrz literatura pozytywistyczna i romantyczna).
przykro mi, ale nie jesteście Matkami Polkami, dziewczyny. to wymaga gorliwej religijności, miłości do Ojczyzny w tradycyjnym, emocjonalnym stylu oraz surowości i pewnej twardości w wychowaniu dzieci.
nie przeszkadza mi to, ale błędne przedstawianie motywu Matki Polki już tak, zboczenie zawodowe, panie dzieju :)
Jestem matka dwoch istot. Nie w Polsce. Tak - luz - moglabym opisac moje macierzynstwo.Skoki do wody w pazdzierniku, zero czapek na glowe, zima- brak rekawic...jezdzimy rowerem do szkoy, bo nie ma innej alternatywy, wszystkie dzieci jezdza, wiec ja i tez musze. ani jedna ani druga nigdy nie mialy antyboityku w ustach, choc choruja nie mniej czesto niz polskie dzieci. kocham ich zasmarkane buzie, wycierane nosy.
OdpowiedzUsuńPracuje.
One sa tu urodzone, nie znaja inaczej.Sa tutejsze bardziej niz polskie. Taka kolej rzeczy.
Ja tak.Ja jeszce pamietam kraj w ktorym sie wychowalam i wykszatalcilam. Czy jest we mnie matka Polka? tak, wypelza, kiedy slucham, ze poziom szkolnictwa tu - jest nizszy -Prawda! Ze dajac im dziecinstwo w szkole (chodza do szkoly od 4tego roku zycia - wczesnie) - przez ich brak zadan domowych, zabawe w szkole - oglupiam je. bo przeciez one powinny uczyc sie 6 jezykow obcych,grac na pianine i wyrosnac na chirurgow.Nie wiem co jest lepsze. Lubie ze sa szczesliwe.zdrowe. Nie musza byc madre. choc wyrzuty sumienia mam.Ze przeciez moglabym wiecej w sprawie edukacji, oczytania...etc.
e
Na odtrutkę na matkopolskość (albo polskomatkość?) http://bachormagazyn.wordpress.com/
OdpowiedzUsuńhttp://free.art.pl/artmix/archiw_7/matkapolka.html dla dziewczyn i foksal :) przeczytajcie. A Wasz tekst bardzo mi się podoba:) sisi
OdpowiedzUsuńSwietny tekst
OdpowiedzUsuńsiedze i mysle,
czy jestem Matka-Polka?
nie wiem
bardzo lubie byc z moimi dziecmi
robimy mase fajnych rzeczy
nie pozwalamy im chodzic spac przed polnoca
z troski o siebi i wlasne zdrowie psychiczne :):)
po 8:00 wieczorem potrzebuje czasu dla siebie,
zeby nastepnego dnia znowu bardzo mocno kochac swoje dzieci, z radoscia byc z nimi i dla nich
gdzies w ciagu doby musze znalezc miejsce dla siebie
nie wiaze przyslowiowych szalikow (a przynajmniej bardzo sie staram), bo Maz zza plecow mi szemrze: to sa chlopcy, zrobisz z nich kaleki, wyrosna na jelopow, bede nieszczesliwi, koledzy beda sie z nich smiali
pozdrawiam wszystkie mamy
dziewczyny, czy to jakaś plaga, gdzie się nie odwrócę tam artykuły właśnie o matkach polkach, a może sama ich szukam, żeby znaleźć lekarstwo na to, co tak świetnie i z jajem opisałyście... pozdrawiam ciepło Kasia
OdpowiedzUsuńMoje wcześniejsze życie zostało unicestwione z chwilą narodzin pierworodnego i pierwszego krzyku jaki z siebie wydał. Od tamtej chwili nic już nie było i nie będzie takie jak wówczas, gdy byliśmy małżeństwem baz dziecka. Nie jest gorzej, jest po prostu inaczej. Juniora kocham przez pryzmat jedzenia, bo jest niejadkiem.Pierworodnego kocham zaś miłością bezwzględna. Cokolwiek nie zrobi i tak mu wybaczę.....tak mi się wydaję. Im mocniej zawiązany szalik, naciągnięta czapka na uszy, zasunięta kurtka pod szyją, tym bardziej jestem spokojna wewnętrznie, ze przynajmniej staram się aby ich ochronić przed....no właśnie , sama nie wiem przed czym.
OdpowiedzUsuńMama dwóch
Jesteś Zimno,polską matką i jako rzekła "Foksal",niewiele masz z Matki Polki - wstęp pisany przez Nią,to esencja esencji miana "Matka Polka".Szalik na szyi dziecka równie troskliwie zawiązuje polska matka,szwedzka matka,rosyjska matka,widziałam nawet jak menelka w miarę dokładnie wiązała szalik na szyi swojego dziecka.A że do wody wchodzi duńskie czy bawi się w deszczu angielskie dziecko,to kwestia podejścia indywidualnego czy tu,czy tam.W rzeczy samej to esencjonalne określenie "Matka Polka" nie ma już racji bytu i funkcjonuje raczej w znaczeniu pejoratywnym.Chociaż np.o niejakiej Joannie Puzyna-Krupskiej można z całym szacunkiem powiedzieć "Matka Polka".I przede wszystkim nie bredzi o jakimś stygmacie!Chciałam mieć dużą ,fajną,polską,katolicką ,rodzinę,być w domu,dla dzieci,męża,rodzinnego ciepła.I ....pudło!Przez "Ojca Polaka"!To dopiero stygmat:D
OdpowiedzUsuńwłaśnie zastanawiałam się nad napisaniem komentarza do "Foksala" a tu proszę, już ktoś napisał... też chciałabym być Matką Polką (w tym właściwym, niestereotypowym znaczeniu), ale brak Ojca-Polaka trochę przeszkadza. Jest za to inny, nie-Polak, przy którym jestem matką Polką w 100% na moje warunki: płaczę na hymnie narodowym w telewizji, uczę synka, że "Bóg, Honor, Ojczyzna" (nawet jeśli jego ojczyzną będzie już inny kraj), że trzeba mamie pomagać i sprzątać z nią, ale i przymykam oczy na jedzenie w fastfudach, na brak rutyny, na spełnianie zachcianek dziecka...
Usuńzłamię się i napiszę
OdpowiedzUsuńzimno - rewelacyjny tekst
moja mama powiedziała mi: my miałyśmy łatwiej niż wy...
bo mało co wiedziały (o chorobach, zagrożeniach - co one miały do dyspozycji, dziennik telewizyjny, gazetę codzienną? i jeśli już, to jakiś standardowy poradnik o pielęgnacji niemowląt)
i zimny standardowy chów
dziecko do żłobka, przedszkola i szkoły
a z pracy nikt ich przez jego chorobę nie wyrzucał
a my - wysoko ustawiona poprzeczka
lawina "trzeba" w kontekście żywienia, ubierania, chronienia, leczenia, nauki, wychowywania, rozwijania umiejętności, kształcenia kompetencji społecznych
matka polka współcześnie = z priorytetem dzieci, gdy stara się temu wszystkiemu dotrzymać kroku
to droga przez mękę, dlatego (paradoksalnie) następuje powrót do martyrologii zawartej w tym określeniu
ono jest aktualne, choć w innym wymiarze obecnie funkcjonuje
martyrologia pełna, gdy matka pełnić musi jeszcze inne niezbywalne role społeczne: żony, kobiety, córki, pracownika, pani domu...
a mnie to wali.
OdpowiedzUsuńja nic nie muszę.
Urodziłam, spałam, z racji podejrzeń o różne niefajne choroby, w wolnych sekundach z rzadka spokojnego snu dziecka, czytałam o macierzyństwie. Ideał matki, ideał żony. Zostałam zredukowana przez rodzinę do tych funkcji + praca i ciągle wszystkim było mało. Uśpiłam siebie na wiele długich lat i kiedy mąż z racji postrzegania mojej osoby jako matki i zapierdalacza uznał, że mnie nie ma i nie mam potrzeb, a nieśmiałe próby powiedzenia: ale ja istnieję, były z miejsca redukowane, i gdy dziecko przejęło kontrolę nad nami powiedziałam-dosyć. Usłyszałam: jesteś złą matką. Rozbijasz rodzinę. Wali mnie to równo bo co to za wzorzec rodziny. Kocham swoje dziecko i teraz muszę ciężko pracować na to by zrozumiało, że byśmy obie były szczęśliwe, każda z nas musi mieć swoją przestrzeń. Nauczyć zdrowego egoizmu.
OdpowiedzUsuńczy gdybym się podpisała, komentarz byłby grzeczniejszy?
OdpowiedzUsuńteż jestem chora, pewnie po to, żeby nie musieć
żeby mnie wszystko mogło walić, bo
komentarz JEST grzeczny.
OdpowiedzUsuńnie odnoszę do Twojego wpisu, a do martyrologii.
wali mnie muszenie pełnienia niezbywalnych ról społecznych.
ale tak mam od zawsze - choroba nie ma z tym nic wspólnego.
ja przy pierwszym dziecku jak najbardziej bylam Matka Polaka ale przy drugim dziecku juz sie z tego wyleczylam,biega na boso,nie zawsze ma czapeczke i obiad czasami jada na kolacje a w porze obiadowej zjada platki owsiane z mlekiem bo zostaly ze sniadania.i jest git!!!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmnie też walą przymusy, zaraziłam się kilka lat temu od ciebie :)
OdpowiedzUsuńi cóż mogę dodać? - więc tylko się podpiszę - Mateczka Poleczka
OdpowiedzUsuńTo nie Matka Polka, ale Zocha Samocha. Wszechwiedząca najlepiej i omnipotentna bardzo.
OdpowiedzUsuńTeż to mam ;)
Mnie tez wala przymusy, wszelkiego rodzaju szablony, powinnosci i ''takwypadanie''. Po czesci tez pewnie dlatego nie mam dzieci, i matka (Polka czy inna, bo w Pl nie ´mieszkam) raczej nie bede.
OdpowiedzUsuńBardzo sie mnie ten tekst spodobal.I Zimnowy i Chustkowy. Dziewczyny, jestescie Wielkie !
Dwa świetne słowotoki.
OdpowiedzUsuń:)
zorka
Zimno, nie gniewaj się za pytanie: dobrze Ci z tym? bo przeskanowałam tylko wzrokiem czując ciężar tekstu. odpadłam.
OdpowiedzUsuń=> Anna: czy mi z tym dobrze? już spory czas temu przyjęłam do wiadomości, że moja fraza nie dla wszystkich jest strawna.
OdpowiedzUsuńz.
Bardzo ciekawy temat :). Pewnie stereotp matki Polki mozna tez roznie rozumiec - i literacko i potocznie.
OdpowiedzUsuńSama jestem matka, nie meiszkam w Polsce od lat i widzialam rozne matki w roznych krajach. Nie wydaje mi sie by matki w Polsce byly jakies ekstremalne - w koncu od lat i pracuja i wychowuja, a np w Niemczech uwaza sie z edzicko do przynajmniej 3 lat musi byc z matka w domu, w Irlandii wiele matek spedza po 20 lat przy dzieciach - no zazwyczaj gromadce dzieci ;) itd.
Pewnie w kazdym kraju sa ciekawe koncepty i pomysly czy tradycje macierzynstwa.
Mnie sie oba wspisy Pan autorek podobaja, bo... podbudzaja do refleksji i do dyskusji :)). Dzieki.
Ja mam wrażenie, że u nas jest tak, że ogólnie pojęte społeczeństwo wisi nad głową matek i rozkazuje - nie idź do pracy, dziecko do 3 roku musi być z mamą, karm piersią do upadłego, dziecko tak musi, gotuj, prasuj, sprzątaj, zmywaj, rób zakupy - tak matka i żona musi. A jak się wyłamiesz ze schematu jesteś wyrodna matką i złą żoną. I wybucha burza jak kobieta chce oddać dziecko do żłobka i wrócić do pracy, że tak nie wolno, że to niemalże przestępstwo. I tak matka walczy o siebie, wraca do pracy, dziecko do żłobka, a w głowie jeden wielki wyrzut sumienia, że jest matką wyrodną. Do czasu. Bo okazuje się, że dziecko w żłobku się fajnie rozwija, ma kontakt z innymi dziećmi, dużo się od nich uczy, a po południu i tak jest już w domu z rodzicami. Ale w oczach innych dalej jest tą złą, bo zadbała także o swoje potrzeby i oddała dziecko na pastwę żłobka...
OdpowiedzUsuń=> Anna: czy mi z tym dobrze? już spory czas temu przyjęłam do wiadomości, że moja fraza nie dla wszystkich jest strawna.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko przestawiłaś się na mniej barokowy styl.
Jednakowoż anihilacji darować sobie nie mogłaś ;)
nic dodać nic ująć. świetnie mi się czytało, dziękuję.
OdpowiedzUsuńLubię być taką właśnie matką. Z szalikami może nigdy nie przesadzałam i anginy lodami leczę, ale nie da się ukryć, że dzieci są na obecnym etapie mojego życia najważniejsze. Taki wybór...i dobrze mi z tym.
OdpowiedzUsuńa ja nie wiem co lepsze,to zależy od matki;ja z dziećmi byłam ok.14lat ale nie umiem się z nimi dobrze bawić,czas upłynął na sprzątaniu,gotowaniu,prasowaniu,doglądaniu i zazdroszczę tym ,które potrafią inaczej ,bo ja niestety nie i wciąż zmagam się z tą terminologią i martyrologią:( a już chyba czas odpuścić
OdpowiedzUsuńZimno, jeśli napisałaś do mnie. Anihilację aż żem musiała sprawdzić sobie w słowniku, ha! To nie kwestia frazy. Tylko czasem pod tymi wyszukanymi słowami znacznie mniej się kryje niż chciałby nadawca. (Odpowiednie dać rzeczy slowo - sztuka) A pisząc komentarz (poza cieżarem słów) miałam na myśli coś mniej więcej takiego: czy Tobie z tym dobrze? Czy Twoim dzieciom dobrze? Jasne, że nie moja sprawa, nie moje buty etc. Wycofuję się grzecznie.
OdpowiedzUsuńdzisiaj odpuscilam
OdpowiedzUsuńpiatek jedyny dzien kiedy Mlodszy jest ze mna rano w domu bez Starszego
zazwyczaj wtedy sprzatam, a Mlodszy cos tam oglada
dzisiaj poprosil: mamooo chodzmy do ogrodu botanicznego
poszlismy, ogladalismy egzotyczne motyle, pochichralismy sie, fajnie bylo :)
w domu syf, ale co mi tam, bylo nam dobrze razem w tym ogrodzie :)
Fajny tekst, pewni nie jedna polska matka miota się gdzieś pomiędzy.. Tak jak ja. Ani ze mnie idealna Matka Polka ani wyzwolona matka niepolska. ot, taki nieudany egzemplarz... A może po prostu zbyt wiele od siebie wymagam? i tak naprawde to nieźle daję sobie radę?
OdpowiedzUsuńAle czy "nieźle" wystarczy? przecież tu chodzi o moje dzieci? Moich cudownych synów, którzy są dopiero na starcie i to ja mam ich wprowadzić w źycie najlepiej jak tylko się da... czy mi sie to udaje?
ech, takie tam rozważania matki, która zdecydowani zbyt późno idzie dziś spać ;)
... nie robia problemu z przeziebienia, przyjmuja zakatarzone dzieci...
OdpowiedzUsuńGdyby nie przyjmowali, wykresy mojej absencji przebilyby pewnie sufit. Glut u nosa to na Wyspie ustawienie fabryczne.
(Ale i ustawieniem fabrycznym jest, dla przykladu, ze nie sposob tu dziewieciu miesiecy ciazy przepedzic na zwolnieniu lekarskim. Nie slyszalam tez o nikim, kto nioslby od lekarza L4 z powodu przeziebienia lub grypy. Pracodawca ma w zwyczaju ufac, a Dzial Zarzadzania Zasobami podstawia absencje do wzorow i z tychze wzorow mu podobno wychodzi wspolczynnik zaangazowania w prace zawodowa.)
Moze dlatego przyjmuja zakatarzone, ze placi sie im od dnia - jest dziecko w ochronce - pelna stawka, brak dziecka - pol stawki. Wygrywa ekonomia.
Ochronka, ta masowa we wsi, jest jak sanatorium dla gruzlikow. W naszej jest tylko piecioro dziatek, wiec gdy kaszla i pluja to brzmia ciszej. Co nie zmienia faktu, ze wymieniaja sie mutujaca mikroflora bezustannie i nie majac innego rozsadnego wyboru, musialam to zaakceptowac.
a ja wczoraj byłam na terapii. i mam odpuścić sobie trochę rolę matki polki czuwającej.
OdpowiedzUsuńterapeutka mówi- dadzą sobie radę sami, najwyżej nie zjedzą obiadu.
proszę o siebie zadbać, proszę odpocząć.
odpuszczam, choć trochę, jestem mega zmęczona, mega zestresowana.
napisałam im listę co mają kupić.
robie dzisiaj nic
zimno-cudownie napisane.
OdpowiedzUsuńDziewczyny az chce się czytac.Chce się po prostu tu byc.Pozdrawiam
goferek33> jak nie zjedzą obiadu nic się nie stanie. będą tylko trochę bardziej łapczywie jedli kolację.
OdpowiedzUsuńmożna też nauczyć samodzielnego robienia kanapek.
pokrojone (uprzednio) pieczywo, na to plasterkowany ser/wędlina.
masło - jeśli dziecię ma ochotę na zmaganie z rozsmarowywaniem. jeśli nie - bez masła.
samodzielne grzebanie w lodówce jest dla dziecka fascynujące, a przygotowywanie posiłku (nawet jeśli jest to tylko kanapka) - nobilituje.
Syn, gdy preparuje kanapki, przeważnie robi też dla wszystkich, którzy są w domu.
wiesz o co chodzi... ustawianie talerzyków, zapraszanie do stołu, te sprawy.
Matka Polka? To termin wymyślony w dobie realnego socjalizmu w Polsce i w obecnych czasach nie ma żadnego uzasadnienia. Obecnie to termin o wydźwięku pejoratywnym i większość kobiet zdrowych na umyśle nie chce być kojarzona z udręczoną, zaniedbaną kobietą, która rozdaje jedzenie pomiędzy pracą na etacie, staniem w kolejce a wieczornym czy o brzasku gotowaniem obiadu.Matka Polka przeminęła wraz z okrągłym stołem. Teraz bywa różnie, ale Matka Polka z wózkiem wygląda raczej świetnie, jest szczupła, zapracowana, zabiegana i już wcale niezaszczuta. Kiedyś Matka Polka robiła brzoskwinie i jabłka w słoiczku na zime, teraz Matka Polka idzie do sklepu i kupuje słoiczek Gerbera a jesli nie stac ją na gotowe danie to kupuje kiść bananów i jabłek i w malakserze robi papkę. Matka Polka nie gotuje pieluch w szarym mydle a kupuje Desitin i pampersy. Matka Polka nie gotuje kaftaników by były dla drugiego dziecka w razie gdy sie kiedys urodzi. Obecna Matka Polka kupuje kaftaniki: bawełna z Lycrą bo doskonale sie piorą w Yelpie i nie ma na nich śladu soczku z zupki marchewkowej:)Teraz Matka Polka zasiada przed komputerem i gdy chce poczytać co zawiera szczepiona skojarzona "gugluje" sobie i już wie ze Thiomersal:utrwalacz albo jak kto woli konserwant szczepionki, wcale nie jest pożądany i szuka dobrej szczepionki do skutku. W dobie realnego socjalizmu Matka Polka szczepienia traktowała jako dobrodziejstwo, a teraz Matka Polka podchodzi do tego ostrożnie pod warunkiem,że chce mieć zdrowe dziecko bez raka i autyzmu.ITD....
OdpowiedzUsuń=> Jaranna: obawiam się, że geneza Matki Polki jest znacznie odleglejsza, niż realny socjalizm ;)
OdpowiedzUsuńmówisz, że współczesna MP świetnie wygląda z wózkiem i gugla szczepionki tudzież malakserem robi papki? a cóż to zmienia w istocie istoty? jest Matką Polką aka Wieczną Męczennicą czy nie jest nią? między tym wózkiem, papką, szczepionką, własnym świetnym wyglądem i markowymi proszkami?
zajmujący ubiegłotygodniowy artykuł dziś czytałam do kawy: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,10548375,Wojna_domowa.html
=> ma~: ;))))))
=> Kaczka: inne standardy, rzeczesz. etyczno-moralne. tudzież ekonomiczne. hm. to mnie prowadzi donikąd w kwestii Matki Polki. oraz do postulatu, że kiedy u nas standardem nie będzie 9 miesięcy na zwolnieniu lekarskim?
(pół stawki za absencję! matko! żeby to tak tu tak! cha)
=> anna: anihilację wrzucił jakiś życzliwy anonimowy komentator. domniemywam, że miała być złośliwością, ale wyszło raczej niejasno ;)
moje komentarze są zawsze podpisane.
a w kwestii tego, z czym mi dobrze – egze-geza nie jest pamiętnikiem, dziennikiem, zwierzeniami. piszemy o zjawiskach, postawach. wyolbrzymiamy, upraszczamy, szukamy istoty rzeczy.
w końcu przeczytałaś ten mój kawałek czy pozostałaś przy skanowaniu?
zimno
Matka Polka? Hm..czy jest męczennicą? To kwestia podejścia tej matki a nie kwestia oceny przez innych, tak uważam. Jeżeli matka Polka męczy się, wychowując swoje dzieci to bardzo jej współczuję. To znaczy tylko że te dzieci ma, bo ktoś jej kazał, a może tak nakazuje presja społeczna? Trudno wyczuć z jakich powodów jest zmaltretowaną Matka Polką. Ja tam uważam, że posiadanie dziecka to wspaniała sprawa i obojętne czy papki są w słoiczku czy robi się samemu.
OdpowiedzUsuńZapomniałam: fakt: geneza terminu Matka Polka jest znana w literaturze powstańczej; to prawda, ale wtedy Matka Polka miała inny wudzwiek: raczej patriotyczny: wychowała synka a ten ledwo odrósł poszedł na postańczy, niepodległościowy zryw i najczęsciej ginał zalany krwią. wtedy matka Polka stała na rozstaju i czekała... fakt!
OdpowiedzUsuńZ blogowego artykułu jednak przebija inna nuta brzmienia Matki Polki i ujęłam to w czasach gdy termin ten rozwinał się jako pejoratywne znaczenie, umęczonej i zmaltretowanej, dzielnej nad wyraz Matki Polki dla której wychowanie własnego dziecka to niczym bohaterstwo na skalę dziejową.
W aspekcie artykułu do którego podałas link, mozna szeroko dyskutowac o rodzinie z dziećmi ale to kwestia indywidualna. To kwestia porozumienia z partnerem, to kwestie finansowe, kwestie umiejetności życiowych itd..to kwestie ekonomiczne, kwestie kulturowe społeczeństwa dotyczące kobiety w pracy i kobiety w domu, kwestie dotyczące teorii mężczyzny w teoriach funkcjonowania rodzin, kwestie: uzurpowania sobie wolnego czasu przez mężczyzn od sytuacji rodzinnych i kwestie wykorzystywania tego czasu wolnego" - Ekonomia i płeć - A. Geske Dijkstra, Janneke Plantega. Polecam te pozycję: jest świetna, naprawdę warto przeczytać.Tam jest wiele na temat sytuacji kobiet w rodzinie i w pracy i dotyczy w/w tematu:)
OdpowiedzUsuńMoże odpowiem konkretnie na pytanie, jeszcze konkretniej:) Matka Polaka to kwestia własnych odczuć wynikających z predyspozycji psychicznych i życiowych umiejętności, oraz własnej definicji szczęścia albo braku tej definicji. To również kwestia interpretacji terminu :"Matka Polka". Są osoby które ten termin definiuja przez pozytywne umiejetności i pozytywne patrzenie na świat, ale sa osoby które definiuja ten termin pejoratywnie czyli że: Matka POlaka to umeczona kobieta która chce wychowac swoje dziecko czy stadko dzieci ale jest niezmiernie tym umęczona z róznych powodów. Ahoj! END z mojej strony:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam moze nie wszystkie ale większosć opini na temat Matki Polki.Moim zdaniem to wszystko podyktowane jest miłościa do dziecka i odpowiedzialnoscią za dom jaki chcemy stworzyc oraz jakie wzorce i zasady chcemy przekazac dziecku które kiedyś w pszyszłosci będzie zaczynac dorosłe życie i będzie tworzyc swój własny dom w którym bedą wychowywały się jego dzieci.Myśle że kazdy z piszących preferuje dom w którym panuje ład i porzadek ,jest ciepło i pachnie swieżo upieczonym ciastem lub inna pachnacą strawą.Kochani żeby utrzymac taki dom i wpoic to swoim dzieciom jest się zmeczonym bez wzgledu na to czy jest się Matka Polką,Matką Czeszką czy jakąs tam inną ale MATKĄ.Matka powinna dużo dawac ale jednoczesnie wymagać,wymagac coraz więcej stawiając poprzeczke coraz wyżej ale tak zeby one to pokonały.
OdpowiedzUsuńWiele lat temu kiedy przyjechałam z wizytą z USA do domu mojego Syna i otworzyłam mu drzwi kiedy wracał z pracy usłyszałam słowa/mamo jak kiedys ,zawsze gdy byłas w domu kazdemu otwierałaś drzwi,mamo w tym domu pachnie jak dawniej/.To jest własnie moja definicja szczęscia.Jedna z amerykanskich kolęd w przetłumaczeniu na j. polski/Jeszcze poranna gwiazda w słoncu lśni ,dziecko się rodzi czyjeś serce drży/.Dla Matki to serce drży przez całe życie