wtorek, 11 października 2011

7. O stopach.

Egze-Kucjo,

Trzeba poluźnić sznurówki.
Nadajemy na częstotliwościach dekodowalnych przez nietoperze. Nikt nie ma z nas przyjemności.

Podaj lajtowy motyw.


-------------------------------------------------------------------------------


o stopach.

stópki.
niemowlęce, niechodzone, całuśne.
o paznokietkach jak płatki kwiatków, z różowymi paluszkami,
okrągłymi
piętkami.
z czasem zmieniają się w stopy.
o żółto-burych pazurach, z koślawymi paluchami, spękanymi szarymi
piętami.

mam takie masochistyczne zajęcie w czasie lata - podglądam ludzkie
stopy.
jeśli chcesz, droga Gezo, zapraszam Cię, dołącz do mnie.
obejrzyj razem ze mną (nie)estetyczny thiller obyczajowy.


-------------------------------------------------------------------------------


Kumo,
Nie umiem o stopach!
Może o technikach usypiania niemowląt, indeksie WIG20, o kiszeniu ogórków?


-------------------------------------------------------------------------------


stop, stop! stopa!
nie umiesz?!
nie wierzę.

-------------------------------------------------------------------------------


Ciągniesz dalej, czy mam improwizować? Postaw tezę, z chęcią ją obalę.


-------------------------------------------------------------------------------


powiadasz, że z chęcią.
tezę, obalisz.
otóż: stopy są tak daleko od oczu, że znikają ludziom z horyzontu.
a przecież powiedzenie mówi wyraźnie: najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
i co Ty na to?

-------------------------------------------------------------------------------


Hm.
Po solidnym zastanowieniu, przebieżce i po herbacie dochodzę otóż do konkluzji, Koleżanko, że ze stóp preferuję te nieużywane, stopy, które nigdy nie miały na sobie butów (ja im kupuję pierwszą parę), stopy, które onegdaj przebijały mi przez skórę. Te są najlepsze. Biorą całe podium w moim rankingu stóp.
Własne stopy mam szczęśliwie metr sześćdziesiąt parę od oczu.
Stopy obce, stopy, które mnie nie dotyczą, stopy z którymi nic mnie nie wiąże mnie nie fetyszyzują. Niech sobie maszerują, dokąd im się podoba w obuwiu dowolnie rozczłapanym albo w budzącym zawiść. W absolutnie cudownej szpilce. W perwersyjnych skarpetach w sandałach. W brudnych półbutach, w bajecznych balerinach. Niech sobie idą. Pa pa.
Stopy z idealnym pedicurem? Tak, zalewa mnie fala zazdrości, ale dzielnie z nią walczę.


Bo, jako rzecze Dezyderata, „Krocz spokojnie wśród zgiełku i tłumu, (…) bądź na dobrej stopie z …” kim tam możesz, niezależnie od jakości jego.
Stopy.

Życiowej również. ;)))


Całuję tymczasem,
Twoja beza lodowata,
rozmiar buta czterdzieści dwa

68 komentarzy:

  1. nie zgadzam się, że nikt z Was nie ma przyjemności.
    ja mam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie fap circle tu u was. Często brzmicie jakbyście były pewne, że macie monopol na rację, prawdę - oczywiście oświeconą, jedyną i słuszną. Zawsze sądziłam, że mądrzy ludzie przynajmniej dopuszczają do siebie możliwość, że mogą się mylić. Wy za to często wiecie lepiej, tak po prostu.
    Ciekawa jestem, jak bardzo (o ile w ogóle) ego wam puchnie i się nadyma, gdy czytacze czasem tu was przepraszają, że są nie tak mądrzy jak wy...
    Kpijcie nadal, jest fajnie w maglu i w kółeczku wzajemnej adoracji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Puknij się w czółko11 października 2011 10:36

    Łomatko ...

    Zapraszam na basen . Wystarczy zaledwie dwadzieścia minut w dobrze chlorowanej wodzie , żeby zobaczyć to i owo , a konkretnie farfocle .


    Jakiś czas temu miałam przyjemność zajmować się w ramach wolontariatu 92-u letnią kobietą . Po operacji biodra rodzina przywiozła ją do domu i wpadała od czasu do czasu zrobić kanapkę lub herbatę . Minęło ładnych parę tygodni ,a babcia nadal leżała w swoim łóżku...bez zmiany pozycji ciała , bez mycia , bez zmiany odzieży , pościeli , najważniejsze jednak , że dostawała kanapkę...
    Po wejściu do mieszkania uderzył mnie nieprawdopodobny fetor . Rodzina , jako że mocno zajęta , postanowiła zgłosić dość uciążliwą dla niej sytuację w Ośrodku Pomocy Społecznej , gdzie zostawiła zapasowy komplet kluczy dla pielęgniarki/opiekuna/kogo bądź.
    Szybko wyjaśniło skąd pochodził min.trudny do zdjagnozowania zapach . Oprócz nasączonego moczem i kałem tapczanu , pani gniła stopa , a konkretnie pięta . Była czarna , nabrzmiała i bolesna . Podobnie było na biodrze i plecach .


    Gnijąca stopa 92 letniej kobiety nie fetyszyzowała mnie. Natomiast bardzo się cieszę , że udało się załatwić dla niej Dom Spokojnej Starości , gdzie z pewnością jej pięta nie zostanie pozostawiona samej sobie , nikt jej nie powie papa babciu , nas interesują tylko stopy nieużywane , a nie stopy obce, z którymi nic nas nie wiąże .

    Mam świetne namiary na super drogą pediciurzystkę , chcecie ?

    OdpowiedzUsuń
  4. o, wreszcie temat w sam raz dla nas, internetowych półgłówków, bezczelnych adwersarzy, bo nie można z nami rozmawiać o poważnych sprawach, więc mamy na co zasłużyłyśmy:)
    stopy- więc teraz dajmy używanie dziewczynom, pochwalmy się swoimi wypielęgnowanymi stopami, brudnymi kulasami znienawidzonych koleżanek, drogimi bucikami albo dziecięcymi stópkami ti ti ti dzium dzium dzium, bo tylko na to nas stać, no nie? to nasz poziom przecież, poziom zgiełku i tłumu, do którego biedne autorki muszą się zniżyć, taka nasza jakość, bo to co ważne jest niedostępne dla naszych oczu
    o mój smutku, ale dno
    :P

    OdpowiedzUsuń
  5. ups... poczekam na lepszy wpis. tymczasem pozdrawiam. A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Puknij się w czólko11 października 2011 11:45

    Napiszcie coś o wodzie , zwłaszcza sodowej .

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak bardzo cenię oba blogi piszących tu pań, tak ich wspólne wychuchane dziecko trąci klimatami rodem z pisma "Zwierciadło" i pseudopsychologicznych publikacji typu "Sens życia - wywiad-rzeka. Wojciech Eichelberger rozmawia z Kingą Rusin o wszystkim tym, co ważne, gęsto cytując złote myśli filozofów i skrzydlate frazy poetów".

    OdpowiedzUsuń
  8. Urocze kpiny, bardzo mi się podobają :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Puknij się w czółko11 października 2011 11:57

    Też myślę , że lepiej już o gotowaniu :-)

    p.s zbieram wszystkie odcinki " Palce lizać " z GW , polecam , ostatnio był przepis na ciasto marchewkowe , no miód malina , tyle że ja zrobiłam bez brzoskwiń , też wyszło dobre .
    Wczoraj natomiast zupa z cukinii na stole , normalnie niebo w gębie.

    Napiszcie coś o deserach :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. @Anonim z 11:50 - pięknie powiedziane:) chociaż może zmieniłabym gwiazdy wywiadu-rzeki: tuz polskiego dziennikarstwa Kinga Rusin rozmawia o sensie życia z tuzem polskiej psychologii Kasią Cichopek.
    P.

    OdpowiedzUsuń
  11. A nie zorientowaliście się, że właśnie o to tu chodzi, że to takie właśnie są mądrości od kucharek dla kucharek? :D
    Przecież to jasne i oczywiste, że egze-geza jest (począwszy od nazwy) okiem puszczonym do sieci.
    Mnie się podoba, bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Stopa to prawdziwe zagłębie metafor i symboli, drogie Panie,nie mówiąc już nawet o zwykłych słownikowych użyciach metaforycznych. Mamy tu choćby i Norwida z jego "Pielgrzymem" - "Przecież i ja ziemi tyle mam,/Ile jej stopa ma pokrywa,/Dopókąd idę!......" Tu stopa to człowiek w sensie jego bycia-w-świecie, kontaktu z absolutem nawet. Więc proszę!
    Tak, ja też lubię patrzeć na stopy ludzi w środkach komunikacji miejskiej. Parę dni temu nawet... wtedy potłukła mi się po głowie myśl, jak bardzo trzeba nie lubić siebie, żeby tak znęcać się nad częścią swojego ciała - cóż, że oddaloną najbardziej od ośrodka decyzyjnego: "moje życie, moje życie - nienawidzę ciebie skrycie"... Można odwrócić wzrok i umyć (od tego) ręce, a co się tam dzieje na dole - małe prywatne piekło.
    Stopa jako hasło wywoławcze udowadnia, że do wszystkiego można podejść filozoficznie - zgodnie z intencją nadawcy lub jemu wbrew. To bardzo przyjemne.
    Mam wyjątkowo ładne stopy:)
    Wasza ulubiona wykładnia
    Ania M.

    OdpowiedzUsuń
  13. kurcze, to takie dziwne- Zimno pisze o latwosci internetu, Chustka o bezrefleksyjnosci w sieci a zdecydowaly sie upubliczniac swoje rozmowy, ktore jak rozumiem w zalozeniach mialy byc na serio- szczegolnie gdy dotyczna tak trudnych kwestii jak choroba- nie moge zalapac tej motywacji- dlaczego nie prowadzicie tych rozmow mailowo albo face to face- przeciez chyba najmniej w tych rozmowach chodzi o ilosc klikniec typu- lubieto
    to jakas schizofrenia dla mnie- a dodatkowo wystawiacie intymna relacje, ktora po czesci a moze przede wszystkim opiera sie na tych nieczytelnych rejestrach czy czestotliwosciach na zer ludzi, ktorzy przebywaja w innych rejestrach i poruszaja sie po innych czestotliwosciach...
    dla mnie to pytanie Zimno- przyjaciolko- jak mam z Toba rozmawiac, czy potrzebujesz slow jest zenujace, dlatego i tylko dlatego, ze zadane publicznie

    OdpowiedzUsuń
  14. A mnie się podoba jak zawsze :)
    Zazdroszczę lekkości pióra!

    OdpowiedzUsuń
  15. cześć dziewczęta...ja jestem tu nieproszonym gościem z Chustki...wlazłam na chwilę przez okno... Nasmarowałam przed chwilą potężną komente o wierze, jej braku, sile umysłu i eksperymencie w jakim brałam udział - wpływie negatywnego myslenia na wygenerowanie przez organizm objawów chorobowych- i to nie jakiś somatycznych lecz mierzalnych aparaturą medyczną... i o tym, że tak potężna we mnie chyba jest wiara, że pogniewałam się na Boga:)... ale mi nie opublikowało, bo trzeba się zalogować... nie mam takiej możliwości niestety.
    Cierpie na fatalną przypadłość, z którą walczę od kilku lat a teraz nastapiło ogromne pogorszenie i totalna wtopa:( Mam małego synka i dużego syna, mam męża i ex męża i chciałam tylko napisać, że - Joanno, bardzo mi pomogłaś. I taka złośliwa i ciepła i szczerząca kły i pazury i lekko przygieta czasami... dziękuję:) Dzięki Tobie zaczęłam wstawać rano - na siłę ale zawsze:) Może jeśli kiedyś znów upublicznisz komentarze to będe głupoty wypisywać:) Póki co będę wiernie czytać :) Powodzenia! sisi

    OdpowiedzUsuń
  16. chyba nie o to chodziło, prawda, dziewczyny? ale takie są prawa internetu i pewnie przewidziałyście wszystkie konsekwencje. a przyjemność i tak jest, bo jak by jej nie było, to i blogów by nie było.

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, Anonimowy z 12:48 - równie dobrze można by zadać podobne pytanie wszystkim, którzy piszą: od Marka Aureliusza, przez św. Augustyna, po Jerzego Pilcha, (nikomu nie ubliżając). I ach, po cóż, po cóż Platon pisał dialogi, zamiast sobie Timajosy i Fajdrosy (niezależnie od tego, czy całkiem prawdziwe) we własnych sypialniach hołubić i do uszka im szeptać?
    Coś się właśnie rozwija, tu na tym blogu, choć dopiero chwila minęła od poczęcia i nie wiadomo dobrze, co się narodzi.
    Ja natomiast patrzę na to ze smakiem i pasją, jak na prenatalny seans w 3D.
    A niektóre komentarze powodują niestety opad rąk i dolnej szczęki - zachowujecie się tak, jakby wam dziewczyny robiły osobistą krzywdę, albo co najmniej zatruły kota.
    No.

    OdpowiedzUsuń
  18. Chciałam tylko dodać, że jestem zachwycona komentującymi. Czasem ktoś coś tam bezsensu chlapnie lub za bardzo przejmie, ale niektóre komentarze cud, miód, malina - i to nie chodzi mi wcale tylko o te pozytywne. Dziewczyny - Zimno i Chustka - czuję, że z Wami fajnie by było pogadać tak poprostu, ale nic to. Piszcie :) Ja poczytam. A niektórych natchnie ;)
    banita

    OdpowiedzUsuń
  19. rozmowy przyjaciolek o chorobie i smierci traktujesz jako seans 3D- wlasnie o tym pisalam! ze nie rozumiem intencji aby z intymnosci robic seanse dla ogolu a potem przezywac frustracje, ze ktos odpalajac kompa trakuje czyjas walke z choroba jak interaktywny serial w odcinkach

    OdpowiedzUsuń
  20. Pamiętam dawne czasy na blogu Zimno.
    Wygłupy do imentu lub na przemian - ciepłe pogaduchy.
    Było świetnie.
    Do czasu.
    Przywlokła się istota o ksywie "Panda".
    I zaczęły się jazdy bez trzymanki i udowadnianie autorki, że nie jest wielbłądem.
    Inwektywy znosiła długo, później nie dało się już żyć i Zimno komentarze uczyniła prywatnymi.
    Żal - choć bezwzględnie rozumiem.

    Komentujący - ci zjadliwi, złośliwie piszący, niezadowoleni - co Was tutaj trzyma? Jeśli mnie jakiekolwiek towarzystwo nie odpowiada, a jeszcze bardziej sam gospodarz to spadam w podskokach i nikt mnie więcej nie zobaczy! Nie lubię się męczyć!!!

    Idźcie zatem w cholerę, a tu niech zostaną ci, którzy lubią Autorki, którzy mają dystans do siebie i do rzeczywistości, którzy lubią i refleksję, i grę słów - i zabawę nimi.
    Z przeproszeniem - nie rzygajcie tu i nie srajcie na wycieraczkę, bo to nie to miejsce.
    Kłaniam się z wyrazami szacunku.

    OdpowiedzUsuń
  21. Do anonimowego z 14:19 - Zauważ, że w moim komentarzu mówię o narodzinach, a nie o umieraniu. W tych rozmowach rodzi się fantastyczna jakość literacka i filozoficzna; gdyby dziewczyny nie chciały, aby czytano je w odcinkach, nie publikowałyby w odcinkach, lecz szeptały do uszka. Jeśli choroba i kwestia śmiertelności ma tu znaczenie, to raczej jako pre-tekst w owych tekstach. Jeśli będziemy trzymać się jej pazurami, to nie spróbujemy nawet zrozumieć, co dziewczyny chcą nam powiedzieć. Nie twierdzę, że od razu wszystko rozumiem, ale to, co rozumiem, fascynuje mnie. Nie fascynują mnie intymne rozmowy przyjaciółek, bo do nich nie mam i zapewne nie będę miała dostępu. I nie śmiałabym ich słuchać ani oglądać, nawet gdybym mogła.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja bardzo lobię poczucie humoru naszych pań. Co do stóp i pomimo że są daleko od oczu są wciąż zbyt blisko nosa, czasami nawet stopy niektórych Pań. Na nic tłumaczenie, że to niedbalstwo. Słyszę: to przypadłość. Wtedy powtarzam: przypadłości też można likwidować, a pielęgnacja stóp to bardzo ważna sprawa. jak widać przypadłości niektórych ludzi to nie tylko problem stóp.

    OdpowiedzUsuń
  23. Problem chyba w tym, ze niektorzy mysla, ze autorki maja pisac wlasnie dla nich i podlug ich gustow, a jak tego nie czynia, to zaczyna sie jazgot... Ludzie, znajdzcie sobie inne miejsce na odreagowanie czegos tam, co w sobie nosicie. Nikt Was tu na sile nie zaprasza. Bye-bye!

    OdpowiedzUsuń
  24. Jako że dzisiejszy odcinek tyczy się stóp, to można "strzelić sobie w stopę", co niniejszym tekstem autorki uczyniły (moim skromnym zdaniem). Dotychczas czytałam z przyjemnością, dzisiaj - bardziej zażenowana niż zawiedziona. Przyzwyczajacie odbiorcę do pewnego poziomu, żeby go znienacka ogłuszyć "zmasakrowaniem" tematu.

    OdpowiedzUsuń
  25. i stopy wody pod kilem.bywa przydatna.

    OdpowiedzUsuń
  26. Strzelić sobie w stopę...świetnie pasuje do dzisiejszego tematu, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  27. jak to nikt nie ma przyjemności? ja mam przyjemność!!! i to wielką!! obojętnie o czym i o stopach też być może. się nie przejmujcie frustratami proszę i róbcie swoje. Ja ma 36 tak na marginesie))

    OdpowiedzUsuń
  28. Jan Brzechwa: Kwoka. Proszę pana,pewna kwoka/Traktowała świat z wysoka/I mówiła z przekonaniem/"Grunt to dobre wychowanie"/Zaprosiła więc raz gości/By nauczyć ich grzeczności/Pierwszy osioł wszedł,lecz przy tym/W progu garnek stukł kopytem/Kwoka wielki krzyk podniosła:/"Widział kto takiego osła?!"/Przyszła krowa.Tuż za progiem/Zbiła szybę lewym rogiem/Kwoka gniewna i surowa/Zawołała:A to krowa!"/Przyszła świnia prosto z błota/Kwoka złości się i miota/"Co też pani tu wyczynia?Tak nabłocić!A to świnia!"/Przyszedł baran.Chciał na grzędzie/Siąść cichutko w drugim rzędzie/Grzęda pękła.Kwoka wściekła/Coś o łbie baranim rzekła/I dodała :"Próżne słowa.Takich nikt już nie wychowa./Trudno...Wszyscy się wynoście!"/No i poszli sobie goście./Czy ta kwoka ,proszę pana,/Była dobrze wychowana?/Dobranoc kwokom i gościom :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Uśmiałam się , joasxa.. trafiłaś z Brzechwą w dziesiątkę, a nie jak autorki w stopę! Sądze , ze pasuje tu tez określenie "internetowe celebrytki".

    OdpowiedzUsuń
  30. joasxa:)
    to jest właśnie piętą Achillesa kwok;)

    OdpowiedzUsuń
  31. moja stopa to 37,5 - maly dramat, obuw 37 ciśnie, w 38 człapię, bo spada. tbh, to moja najmniej ulubiona część ciała zarówno u siebie, jak i u innych. miałam kiedyś okres, że nie znosiłam widoku męskich stóp. przeszło mi na tyle, że teraz się gapię, i czasem zaiste można dojrzeć jakąś zadbaną. dziecięce stópki wielbię jak każdy:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  33. Puknij się w czółko12 października 2011 11:05

    Napiszcie o nosach , zwłaszcza zadartych hie hie...no i może jeszcze o oleju :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  34. Puknij się w czółko12 października 2011 11:18

    Ponieważ nie można u Chustki dodawać komentarzy , napiszę tu.


    Milczenie trolli pięknie wpisuje się w rozdział "o władzy" . Mam władzę więc moderuję . Ale jak się to ma do medytacji Zen?

    cytat z bloga Chustki...

    "Ta nieformalna praktyka polega na przyjmowaniu - w stanie wewnętrznej ciszy (wg terminologii Zen: w stanie Pustki) - wszystkiego co się pojawia, takim jakim jest. Czyli osoba nie jest przywiązana do tego, co się pojawia (sytuacje, okoliczności, zmartwienia, radości) - nie stara się tego ani odpychać, ani przyciągać, ale doświadcza tego w stanie wewnętrznej czystości".

    A zatem , po co moderować komentarze i przeganiać Bogu ducha winnych ludzi ?

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja lubię swoje stopy, staram się robić im dobrze, pedikiurem, kremem, wygodnymi butami... (a na ucho zdradzę, że temu kto umie umiejętnie pieścić stopy dam królestwo za żonę)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  37. do Puknij się w czółko: nie czuję się uprawniona w żaden sposób do odpowiedzi za Joannę, wtrącę swoje trzy grosze o zen. J. ponadto nie pisała, że praktykuje. a o zazen (medytacja siedząca), pozwolisz, że użyję caps locka: ŻADEN, ALE TO ŻADEN NEOFITA NIE ZACZYNA MEDYTACJI W HAŁASIE.

    OdpowiedzUsuń
  38. Drodzy negatywni komentatorzy! Ten blog nie jest Wasza wlasnoscia, tylko autorek. Oczekiwanie, ze beda one pisaly dla Was jest bledne. Wpis o stopach jest bardzo oryginalny i moze dlatego nie wszystkim sie podoba. Moim zdaniem to wpis figlarny, bardziej literacki niz medyczny itd. Co nie znaczy ze jest "nie na poziomie". Moze nie jest na Waszym poziomie...no ale trudno zawsze pisac na Waszym poziomie - stad chyba zdanie o frekwencji ;) w samym wpisie.
    Podziwiam autorki za cierpliwosc i tolerancje Waszych naprawde nie na poziomie komentarzy. Mnie by sie juz cisnely brzydkie slowa na usta. Ale sie powstrzymam :)
    Pozdrawiam szanowne autorki :).

    OdpowiedzUsuń
  39. Droga Pozytywna Anonimowa z 13.13 Każdy blog pisany jest dla czytelników! Dla siebie pisano by w pamiętniku zamykanym na kluczyk, wiec się nie wymądrzaj:)))A możliwość komentowania jest wpisana wręcz w opcje blogowania. nie złość się, bo nie masz racji. Myślę, ze komentarze maja wiecej czytelników niż niejeden blog.Są mądre, trafne, przenikliwe, dowcipne ( Vide: Brzechwa)komentujemy teksty, a nie wyrażamy sympatie lub niechęć do Autorek.

    OdpowiedzUsuń
  40. Słuchajcie no! Kten kto mial doczynienia ten wie - dziecięce stópki są rozkoszne ale... potrafią śmierdzieć!

    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  41. Któregoś dnia zdziwiłam się gdy moja kuzynka powiedziała mi że stópki jej dwulatka śmierdzą. Miałam dwoje maluszków a stópki moich maluszków zawsze pachniały, naprawdę zawsze, ale były wypielęgnowane przeze mnie tak jak i moje stópki, tyle że stópki moich maluchów nie miały frencza na ślicznych okrągłych pazurkach. Te stópki dopóki za bardzo nie podrosły były wycałowane jak żadne inne na świecie:) Teraz te stópki po latach całuje ktoś inny:)( tak myslę) :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  43. abolicja na komcie, jak zauważyliście, się skończyła. moderujemy ręcznie, według własnego poczucia estetyki.
    egze-geza jest w istocie naszym miejscem a nie lekturą obowiązkową.
    nie musicie podzielać naszych poglądów, naszych wrażliwości, naszego poczucia absurdu. nie musicie nas czytać i ponosić dotkliwych strat moralnych.

    a jeżeli ktoś się czuje osobiście dotknięty, to nie za naszą, ale za własną sprawą.
    amen.


    zimno

    OdpowiedzUsuń
  44. Tekstu o stopach nie czuje.
    Ale rozmowa o starości była piękna.

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  45. Przepraszam za skojarzenia, ale nasunęły mi się 2 tytuły: Szczeliny istnienia i Błony umysłu. Okazuje się, że można napisać pięknie o szmacie do podłogi. Albo o gromadzącym się kurzu :-) Szczerze polecam.

    OdpowiedzUsuń
  46. O nie! O nie! Uwolnić trolla!
    Jakby tak wszyscy chcieli zaraz moderować, blokować, to niebawem, troll zostanie gatunkiem zagrożonym. I co potem? mądry administrator po szkodzie: a to program ochrony trolla tworzyć, a to nad reintrodukcją debatować, a to wreszcie przez manipulacje genetyczne odtwarzać gatunek trzeba będzie. Albo imitacje w parkach tematycznych ustawiać, co?
    A może, moderując, chcecie zachować trolla tylko dla siebie? A to przecież potężny temat socjologiczny jest. I nie mówcie mi: jak chcesz trolla, to sama se bloguj.
    Swoja drogą, co też one musiały wygadywać, żeście tak je bez miłosierdzia...

    OdpowiedzUsuń
  47. No tak, teraz się obraźmy!
    Ironia

    OdpowiedzUsuń
  48. => Ania M.: jest prawdą, że na wiernego trolla się pracuje latami żmudnego załażenia za skórę czytelnikom, więc nie zamierzamy się z nikim tak po prostu dzielić obfitością zgryźliwości i goryczy.
    nasze są!




    zimno

    OdpowiedzUsuń
  49. A wiesz, że ja miałam nawet wiernego zboczeńca telefonicznego? Nic nie mówił, tylko dyszał. Kiedy nagle przestał dzwonić, na serio się zaniepokoiłam. Nie byłam jednak pewna, po jakim czasie można zgłosić tego typu zaginięcie...

    OdpowiedzUsuń
  50. Puknij się w czółko12 października 2011 23:19

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  51. trolle na pewno wam (i nam, zadowolonym czytelnikom, też może) zazdroszczą, dlatego takie są pełne goryczy...

    OdpowiedzUsuń
  52. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  53. Aniu M. Twa empatia nie zna granic! :)

    Do autorek: A może by tak pokusić się i w ogóle zamknąć możliwość komentowania? Serio piszę - tekst główny zyskałby na wartości.

    Pozdrawiam ciepło,

    zorka

    OdpowiedzUsuń
  54. I oczywiście zamknąć konto ....

    OdpowiedzUsuń
  55. Szczerze mówiąc zastawiam się nad definicja trolla internetowego i nie bardzo takową znajduję. Wygląda na to ze TRoll to ktoś co wyraża dokładnie to co nie pasuje innym i czasem większości ale to nie świadczy o trollu tylko o danej grupie i jej cechach.

    OdpowiedzUsuń
  56. Zastanawiam się, dlaczego wśród zgryźliwych komentatorów panuje dość powszechne przekonanie, że z faktu prowadzenia bloga powinna wynikać tolerancja dla każdej komentatorskiej aberracji.
    Dlaczego mamy tolerować, więcej – ustosunkowywać się do tego, co nam wypisujecie w komentarzach? Skoro to jest uszczypliwe, złośliwe albo zwyczajnie głupie?

    Czy z tego, że ktoś prowadzi knajpę wywodzicie obowiązek tolerowania przez restauratora klientów regularnie wymiotujących na bar? Czy może wydaje się normalne, że takim klientom odmawia się wstępu już w drzwiach?

    No więc tu jest taka właśnie restauracja.
    I jeżeli komuś szkodzi nasza kuchnia – trudno.

    W realnym życiu staramy się przebywać w towarzystwie życzliwych osób, nie pojmuję, dlaczego na blogu miałoby być inaczej.






    zimno

    OdpowiedzUsuń
  57. Dałyście crème brûlée zamiast wuzetki, to co sobie myślicie, kochane?
    Nie ma letko...
    Wasza wierna i głodna
    czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  58. Zimno, ja się z tym zgadzam, a definicja wcale nie wypływa z moich poglądów:) Ta próba definicji wypływa z wniosków na podstawie komentarzy, ale przyznam, że i ja czasem czuję się trollem choć generalnie ten blog i Chustki podoba mi się zdecydowanie. Po prostu lubię przewrotne rozważania i mniej przewrotne albo wcale nieprzewrotne i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  59. Oj Aniu, nie znoszę wuzetki, a creme brulee uwielbiam:)))Byle nie za duzo. Nadmiar słodyczy zdecydowanie mi szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  60. Internet nauczył mnie między innymi, iż naiwnością jest wiara, że jak mówimy jednym językiem, to słowa i zdania znaczą w nim dla każdego to samo. Teoretycznie wiedziałam o tym wcześniej - pisze o tym wielu językoznawców, socjologów itp., ale nigdy nie odczułam tego na własnej skórze. Ma tu coś do rzeczy cecha przekaźnika, jakim jest sam internet; nie widać min, gestów, nie słychać intonacji. A takie zjawiska, jak metafora, ironia, absurd - generują w zasadzie prawie same nieporozumienia. Wiem, że nie odkryłam Ameryki.
    Przetrawiam tylko różnice między wiedzieć a doznać.
    Wasza
    A.

    OdpowiedzUsuń
  61. crème brûlée
    jak Amelia trzeba najpierw delikatnie przekłuć łyżeczkę, mniammmmm

    OdpowiedzUsuń
  62. Przede wszystkim pisemne internetowe przekazy pozbawione są większości emocji, właściwie to wszystkich:)Czasem widoczna jest agresja i ironia bowiem te cechy można najłatwiej przełożyć na treść słowa pisanego.

    OdpowiedzUsuń
  63. jaranno, może na przykładach łatwiej będzie ci ustalić definicję "trolla":
    załóżmy, że np. zimno wstawia tu swoje zdjęcie w nowej bluzce. komentarze/ komentatorów można, w dużym uproszczeniu, podzielić na 4 grupy:
    1) komentarz pozytywny - wow, bardzo mi się podobasz w tej bluzce, jest śliczna i ty, zimno, też jesteś śliczna
    2) komentarz negatywny - nie podoba mi się ta twoja bluzka zimno, poszerza cię moim zdaniem, ten kolor i fason ci nie służy
    3) troll z kółka wzajemnej adoracji - zimno wygląda super a ty komentatorze nr2 jesteś głupi i ślepy, że ci się nie podoba i jeszcze ją atakujesz na jej własnym blogu - idź się lecz
    4) troll negatywny - brzydal, fuj, obrzydliwie wyglądasz itd.
    widać różnicę?
    a korzystając z analogii zimno - trollem negatywnym jest ten gość rzygający na barze, a negatywnym komentatorem byłby gość, który chciałby właścicielowi knajpy powiedzieć, że jego zdaniem zupa była za słona, wódka zbyt ciepła a warzywa rozgotowane. no chyba ma prawo taki gość powiedzieć, że nie podobało mu się w tej knajpie?

    OdpowiedzUsuń
  64. hmmm stopy są... bardzo erogenne ;)

    OdpowiedzUsuń